Mimo że od wycinki niebawem minie miesiąc, emocje na osiedlu nie opadają. Lipy rosły przy krzyżu znajdującym się na gruntowanie przebudowywanej właśnie przez miasto ulicy Filipa Pieli. Po wojnie zasadzili je dziadowie obecnych mieszkańców w podzięce, że udało im się cało wrócić do domów. A jednak drzewa zostały wycięte, choć, jak twierdzi miejscowy radny Tomasz Scheller, urząd zapewniał go, że zostaną pozostawione. Wybuchła wielka awantura.
Więcej: Wielka awantura o drzewa w Sławięcicach. Miasto wycięło, dla niektórych to zamach na świętość
Urząd tłumaczył, że decyzja o wycince była nieuchronna ze względu na ich zły stan, co potwierdziła Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Poza tym, zaznaczono, osoby opiekujące się krzyżem, jak i miejscowy ksiądz, w związku z tym sami zasugerowali, że w ramach remontu drzewa dobrze byłoby wyciąć - podobnie jak zrobiono to wcześniej na miejscowym cmentarzu.
A jednak, gdy już się to stało, przez Sławięcice przeszła fala oburzenia. Wyciętych drzew do życia przywrócić się już nie da, ale mieszkańcy sprawy odpuszczać nie zamierzają. Część radnych osiedlowych zagroziła wręcz, że w akcie protestu przeciw działaniom ponad ich głowami zrzeknie się mandatów.
Prezydent Sabina Nowosielska najwyraźniej zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i ogromnych emocji buzujących w Sławięcicach. Zapytana o sprawę podczas konferencji prasowej w urzędzie miasta zapowiedziała, że będzie chciała zadośćuczynić mieszkańcom.
Prezydent przyznała też, że wiedziała o specjalnym statusie lip, ale już urzędnicy odpowiedzialni za remont nie zdawali sobie z tego sprawy. Prowadzili procedurę jak w przypadku każdego innego drzewa.
- Po zakończeniu remontu można zrobić tablicę mówiącą o tym, jakie znaczenie ma to miejsce dla mieszkańców i je w ten sposób upamiętnić - pojednawczo zapowiedziała Sabina Nowosielska.
Jak na razie przyniosło to jednak odwrotny efekt. Duża część rady osiedla jest oburzona, że bez ich wiedzy i konsultacji planowane są kolejne kroki. 7 na 15 członków rady na znak protestu rozważa zrzeczenie się mandatów.
- To od nas zależeć ma czy to będzie tablica, kamień i kiedy ma to być postawione. Uważamy że tracimy powoli kontrolę nad naszą małą ojczyzną i czujemy się wobec tego niepotrzebni - mówi Tomasz Scheller. - Czekamy na przepraszam. Zobaczymy, czy panią prezydent stać na to, żeby raz w ciągu całej kadencji to zrobić - dodaje, zaznaczając jednak, że chodzi o przeprosiny urzędu miasta. Nie jest ważne, kto się pod nimi podpisze.
Magistrat wyciągnął już nauczkę z całej sytuacji. Jak poinformowała prezydent Nowosielska, teraz każda wycinka musi zostać przez nią odrębnie zatwierdzona, aby w przyszłości nie dochodziło do podobnych nieporozumień.
Napisz komentarz
Komentarze