Mała Łucja przyszła na świat podczas feralnego porodu 24 października 2017 roku. Gdy się urodziła nie oddychała przez 10 minut, jednak wytrwała reanimacja przywróciła funkcje życiowe dziewczynki. Niestety, efekty tak długiego niedotlenienia zostawiły ogromne zdrowotne piętno. Szczegółowo sprawę opisywaliśmy w artykule: /artykul/5987,rodzice-malej-lucji-oskarzaja-personel-porodowki-dziewczynka-walczy-o-zycie
Rodzice Łucji domagali się ukarania lekarzy pełniących w tym czasie dyżur. Do prokuratury zgłosiły się również położne, sugerując, że dokumentacja medyczna opisująca poszczególne etapy porodu została zmieniona. Sprawą zajęły się organy ścigania, jednak po kilku latach śledztwa dalsze działania zostały umorzone. Prokuratura nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w związku z porodem Łucji.
Rodzice dziewczynki nie akceptują takiej decyzji.
- My ogólnie jesteśmy bardzo zdziwieni tą decyzją. Jesteśmy wściekli i nie możemy zrozumieć faktu, dlaczego nikt nie wziął odpowiedzialności za to, w jakim stanie znajduje się teraz nasza córka. Nie zostawimy tego na pewno. Nasza malutka czeka na sprawiedliwość. Jest nam niezmiernie przykro. Dlaczego ci ludzie nie chcą ponieść konsekwencji swoich czynów? Nie rozumiemy, dlaczego prokuratura tak nas potraktowała. Rzecznik praw pacjenta orzekł naruszenie praw, a tutaj nagle nie ma winnych. W opinii biegłych jest ogrom niejasności. Dlaczego w ogóle biegli zbagatelizowali fakt, że doszło do zmian w dokumentacji? - pyta Magdalena Wiśniewska, mama Łucji.
Łucja ma czterokończynowe porażenie mózgowe przez niedotlenienie mózgu, jej stan jest bardzo ciężki, ale stabilny. Z dziewczynką nie ma jednak kontaktu.
- Nasza córka jest pod stałą opieką lekarzy, podłączona jest pod respirator, karmiona dojelitowo, bardzo opuchnięta i przyjmuje dziennie garść leków, między innymi na zminimalizowanie napięcia mięśniowego. Nie mruga oczkami, nie przełyka sama, jest w stanie wegetatywnym. Musimy patrzeć jak nasza córka cierpi, nie ma słów, jaki to jest ból dla rodziców - opowiada Magdalena.
- Najpierw zarzucali nam jakieś wady genetyczne, wykonaliśmy badania, nie wyszło nic. To poszli po najprostszej linii i po prostu umorzyli śledztwo. To jest po prostu chore. Tutaj w mieście nie mamy żadnych szans na pomoc kogokolwiek. Z opinii biegłych jasno wynika, że cesarskie cięcie zostało wykonane za późno, no ale winnych nie ma... - dodaje.
Rodzice Łucji zapowiadają dalszą wytrwałą walkę o znalezienie winnych za to, co spotkało ich córkę.
Napisz komentarz
Komentarze