Ewa Czubek, wiceprzewodnicząca lokalnej Platformy Obywatelskiej i wiceprzewodnicząca rady miasta, szczerze o mijającej kadencji samorządu, negocjacjach przedwyborczych i największych problemach Kędzierzyna-Koźla.
- Platforma Obywatelska przedwyborczo długo „docierała” się ze środowiskiem prezydent Sabiny Nowosielskiej. W końcu jednak stanęliście w jednym szeregu.
- To prawda, że wyborcze „docieranie się” trwało, bo część członków lokalnej Platformy miała inną wizję komitetu wyborczego niż proponowała prezydent Nowosielska. Efektem końcowym jest wspólny komitet w dużej części spolaryzowany, tak że znalazły się w nim osoby bardzo różne światopoglądowo i o bardzo odmiennej przeszłości w lokalnej polityce. Nam na początku wydawało się to nie do pogodzenia, ale kompromis jest częścią polityki. Patrząc na listy konkurencyjnych komitetów stwierdzam, że doszło tam do jeszcze większego niż u nas przemieszania postaci, które niedawno jeszcze stały wobec siebie w opozycji. Takiego zjawiska nie pamiętam jeszcze w naszym mieście. Jak się w tym odnajdą wyborcy? Jedno jest pewne: czeka nas ciekawa kadencja.
- Jak czuje się więc pani jako część tego „dream teamu”?
- Muszę powiedzieć, że do określeń typu „dream team” mam dystans. Kandydaci z komitetu Sabiny Nowosielskiej-Koalicja Obywatelska to osoby od lat kojarzone z samorządem lub aktywne w różnych dziedzinach, a często popularne. Dlatego dla mnie trafniejszym określeniem byłoby np. „dobra drużyna” i tak odbieram komitet, z którego startuję.
- Ostatnie cztery lata w Kędzierzynie-Koźlu to rządy Platformy Obywatelskiej. Jak ocenia pani dorobek tej kadencji? Z czego jest pani najbardziej zadowolona, a z czego nie?
- Sukcesy to przede wszystkim zrealizowane z powodzeniem inwestycje i remonty, na które mieszkańcy czekali od lat. Nie będę jednak wypunktowywać, bo to co udało się zrobić, widać gołym okiem, szczególnie w Śródmieściu, które zostało doinwestowane najbardziej ze wszystkich osiedli. Jestem z tego zadowolona i mam nadzieję, że te pozytywne zmiany widzi też większość ludzi. Niestety minusem jest to, że niektóre remonty trwają za długo przez co dezorganizują codzienne życie mieszkańców i nadwyrężają ich cierpliwość. Nie udało się też oddać na czas parku wodnego.
- A co oprócz inwestycji?
- Być może zaskoczę, ale wskażę na sferę, do której mam stosunek bardzo osobisty. Zreformowaliśmy działanie Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. Prezydent Nowosielską udało się bez problemu przekonać do tego, by w strukturze organizacyjnej schroniska stworzyć nie tylko nową funkcję kierownika, ale także powołać na to stanowisko osobę dotychczas niezwiązaną z naszym samorządem. Był to strzał w dziesiątkę. Od tego czasu udało się zrealizować budowę pawilonu dla kotów i wybiegu do socjalizacji psów. Wyraźnie zwiększyła się liczba adopcji. Schronisko otwarło się na wolontariuszy, których jest tak wielu, że na spacery wychodzą wszystkie psy. W ciągu dwóch lat profil schroniska na Facebooku polubiło ponad 5 tys. osób. Z metamorfozy, która zaszła w schronisku, powinniśmy być wszyscy dumni, bo miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierząt.
- Dokonując bilansu kadencji wyraża pani również niezadowolenie z niektórych spraw.
- Owszem, bo oprócz sukcesów zetknęłam się też z problemami i sytuacjami trudnymi. To powoduje, że mówię nie tylko o tym, co było dobre, ale otwarcie również o tym, co było złe. Mam zastrzeżenia do kwestii, które nie są tak łatwo mierzalne, jak milionowe wydatki na inwestycje, czyli relacje z mieszkańcami, słuchanie ich opinii i przepływ informacji. Tutaj podziało się trochę rzeczy, które nie powinny. Wspomnę na przykład o sprawie konkursu na dyrektora przedszkola w Kłodnicy, czy kwestię wycinania przy inwestycjach starych drzew, pomimo złego odbioru społecznego. Uważam, że trzeba zmienić podejście do mieszkańców i to jest zadanie na przyszłą kadencję oraz jeden z głównych moich priorytetów.
- Jest pani mieszkanką Śródmieścia. W tej części miasta remonty faktycznie były najbardziej widoczne. Jakie jeszcze problemy pozostały nierozwiązane?
- Bezwzględnie sprawa szkoły podstawowej nr 6. To temat złożony. Szkoła potrzebuje nowego boiska, ponieważ uczniowie od wielu lat nie mają przyzwoitych warunków do ćwiczenia na dworze. Tyle, że budowę boiska musi poprzedzić decyzja władz, który budynek będzie ostatecznie siedzibą szkoły. Na utrzymywanie dwóch budynków miasta nie stać. Powołany przez prezydent Nowosielską dwa lata temu zespół po analizie uznał, że lepszym rozwiązaniem będzie przeniesienie szkoły do budynku po byłym Gimnazjum nr 4, co wywołało sprzeciw rodziców dzieci uczących się w budynku „szóstki’ przy ul. Stalmacha. Niestety od tego czasu sprawa się odleżała, odeszły dwa roczniki uczniów. Problem nadal pozostaje nierozwiązany i budzi emocje. Ludzie chcą decydować o sprawach, które ich bezpośrednio dotyczą i mieć wpływ na jakość własnego życia. Wszystko to sprawia, że coraz bardziej przekonuję się do tego, by tę decyzję oddać w ręce mieszkańców Śródmieścia.
Są jeszcze inne sprawy. O ile okolice ulicy Wojska Polskiego na co dzień tętnią życiem to mam niedosyt do rejonu dworca PKP. Teren został przebudowany, ale handel i usługi tam „kuleją”. Sądzę, że pierwszym krokiem do zmiany tej sytuacji mogłoby być przebudowanie ulicy Głowackiego tak, by zaczęła łączyć funkcje ulicy, deptaku, parkingu i miejsca spotkań mieszkańców.
- Nowe inwestycje i modernizacje infrastruktury nie rozwiązują jednak największego problemu miasta, jakim jest postępujący spadek liczby mieszkańców i starzenie się społeczeństwa.
- I żadne inwestycje, choćby nie wiem jak spektakularne, nie odwrócą tego procesu. Wyludnianie się naszego miasta to trend ogólnopolski i ten sam problem ma wiele europejskich państw. Młodzież migruje do większych miast, bo Kędzierzyn-Koźle nigdy nie będzie Wrocławiem, czy Krakowem. Dla odmiany osoby w wieku produkcyjnym przenoszą się do sąsiadujących z naszym miastem mniejszych gmin.
- Czy można z tym wyludnianiem coś zrobić?
- Na pewno trzeba próbować. Głównie przez dostępność mieszkań komunalnych i tanich uzbrojonych działek pod zabudowę jednorodzinną. Gminy nie stać na szybkie odnowienie całej substancji mieszkaniowej, należy zatem rzetelnie zinwentaryzować zasoby komunalne i oferować mieszkańcom wymagające remontu pustostany do sprzedaży. Drugim warunkiem, aby młodzi ludzie zostawali w mieście, jest praca, ale tu możliwości gminy są znacznie mniejsze. Zamiast angażować olbrzymie środki w infrastrukturę dla potencjalnego inwestora, warto zadbać o lokalnych małych przedsiębiorców, którzy też dają zatrudnienie. W tym miejscu po raz kolejny kłania się partnerskie traktowanie mieszkańców przez władze i elity miejskie. Przecież przyjazne miejsce do mieszkania to nie są tylko piękne chodniki, ulice i ronda, ale miasto, w którym ludzi i ich opinie się szanuje.
- Jakimi tematami chce się pani zająć w kolejnej kadencji, jeśli wyborcy powierzą pani mandat?
- Kreowaniem nowego podejścia do udziału mieszkańców w życiu Kędzierzyna-Koźla. Działaniami, które poskutkują tym, że będziemy trochę bardziej eKKo w rzeczywistości, a nie tylko w materiałach promocyjnych. Rzecz jasna dalszymi inwestycjami ważnymi dla Śródmieścia i całego miasta. Chciałabym także troszczyć się o to, by złymi decyzjami nie zaprzepaścić tego, co nam się w tej kadencji udało.
Reklama
Mówię nie tylko o tym, co było dobre. Wywiad z Ewą Czubek
- Redakcja
- 17.10.2018 07:40
Napisz komentarz
Komentarze