Michał Nowak, radny miejski i szef lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej, opowiada o pragmatyce przedwyborczej, bilansie ostatnich czterech lat i mieście swoich marzeń.
- Jak przedwyborcze nastroje w lokalnej Platformie Obywatelskiej?
- Optymistyczne. Mamy za sobą udaną kadencję, a każdy z nas intensywnie pracuje, by pokazać wyborcom nasze pomysły na miasto i powiat na kolejne pięć lat.
- Ostatecznie postawiliście na wspólny start z prezydent Sabiną Nowosielską. Co przeważyło?
- W mojej ocenie dwie rzeczy. Na pewno sytuacja w kraju – wszyscy wiemy, że istnieje potrzeba jednoczenia sił opowiadających się za demokracją i praworządnością w Polsce, za naszym kursem na Zachód, a nie na Wschód. Oczekiwanie władz centralnych PO też jest takie, aby lokalne struktury w całym kraju porozumiewały się z niezależnymi i sprzyjającymi nam prezydentami miast. Ale był też drugi powód, w mojej ocenie znacznie ważniejszy. W upływającej kadencji PO wraz z prezydent miasta harmonijnie i bez większych konfliktów krok po kroku zmieniała nasze miasto na lepsze. To była nowa jakość w lokalnej polityce, wystarczy sobie przypomnieć pełną afer kadencję Tomasza Wantuły, czy też walkę prawicowej koalicji w radzie miasta z prezydentem Fąfarą. Pokazaliśmy, że zgoda buduje, dlatego warto to kontynuować. Choć oczywiście nasze rozmowy nie były łatwe, bo prezydent Nowosielska jest bardzo twardym negocjatorem. Ostatecznie każda strona poszła na ustępstwa i mamy wspólny komitet.
- Cztery lata rządów Platformy Obywatelskiej w Kędzierzynie-Koźlu za nami. Z czego jest pan najbardziej zadowolony, a gdzie czuje pan niedosyt?
- Zadowolony jestem z wielu inwestycji w mieście. W ciągu jednej kadencji udało się przebudować główną arterię miasta, ulicę Kozielską i aleję Jana Pawła II. Bardzo mnie cieszy, że po zastoju poprzedniej kadencji nareszcie większe środki trafiły do Koźla. Remonty wielu osiedlowych ulic, chodników – niby to drobne rzeczy, ale jednak dla codziennego życia ludzi bardzo ważne. Po latach przymiarek ruszono wreszcie temat muzeum i remontu zamku kozielskiego, no i starówki – rynku i ulic wokoło niego. Świetnie współpracujemy z władzami województwa, udało się pozyskać duże środki europejskie na nasze zadania.
Niedosyt powodowały na pewno terminy wykonania pewnych zadań, przekraczane nierzadko o wiele miesięcy. Mam jednak świadomość, że borykają się z tym praktycznie wszystkie miasta w Polsce, w Opolu, Poznaniu czy Wrocławiu wcale nie jest inaczej. Boleję nad tym, że nie posunęliśmy się ani kroku do przodu w temacie baszty Montalemberta. Wiem, że to własność prywatna, ale z każdym kolejnym rokiem jej niszczenia czuję, że jako miasto tracimy wielką, niepowtarzalną szansę. Bardzo chciałbym, by szybciej budowano wały przeciwpowodziowe, niepokoi mnie każdy kolejny rok bez pełnego zabezpieczenia Koźla i Kłodnicy przed wielką wodą.
- Co osobiście, jako radny, uważa pan za swój największy sukces?
- Pod względem inwestycji na pewno realizację zadania remontu ulic Staffa, Kadetów i Filtrowej. Gdy okazało się, że zostałem radnym i że zdobyliśmy absolutną większość w radzie miasta, pomyślałem sobie, że mogę zaszaleć i zgłosiłem do wykonania najdroższe zadanie, jakie mi przyszło do głowy. Wielu patrzyło na to sceptycznie. Nie dość, że kosztorys całości przekroczył 5 mln zł, to jeszcze nie istniał nawet projekt tego zadania, a półki w urzędzie miasta uginały się od projektów gotowych, a niezrealizowanych przez poprzedników. Ale udało się – Staffa jest gotowa, remont Kadetów idzie pełną parą, a za rok powinien być też wykonany bardzo oczekiwany parking przy przedszkolu na Filtrowej.
Nie wiem, na ile przyczyniłem się do remontu kilometrowego odcinka wylotówki z miasta w stronę Januszkowic, faktem jest, że męczyłem tym tematem odpowiedzialnego w województwie za drogi Szymona Ogłazę przy każdej możliwej okazji. Jeszcze podczas mojej wizyty w Zarządzie Dróg Wojewódzkich dwa lata temu nie było mowy o remoncie tego fragmentu, choć zwracałem uwagę na jego fatalny stan. Udało się to wykonać, a wiele wskazuje na to, że wkrótce możemy liczyć na kolejne miłe niespodzianki. Będę więc męczył ludzi z Opola nadal.
Kojarzony jestem w mieście z tematem rowerów i pod tym względem była to niemal kadencja-marzenie w porównaniu z poprzednimi. Dróg rowerowych powstała cała masa, nie tylko przy Kozielskiej i alei Jana Pawła II. Mamy nowe ścieżki przy Głubczyckiej, Dunikowskiego, Grunwaldzkiej i Miłej, wreszcie połączenie Żabieńca z Pogorzelcem, o co zabiegałem od wielu lat. Każdy z tych projektów konsultowałem, większość moich poprawek została uwzględniona w realizacji.
- W poprzednich wyborach Platforma w Kędzierzynie-Koźlu osiągnęła spektakularny sukces, pewnie dominując radę miasta. Liczy pan na powtórkę?
- Zauważmy, że zmienił się kodeks wyborczy. Zamiast 23 okręgów jednomandatowych mamy w mieście 4 okręgi wielomandatowe, czyli wracamy do ordynacji proporcjonalnej. Dlatego też czysto matematycznie powtórzenie sytuacji z tej kadencji, czyli całkowitej dominacji jednego ugrupowania, będzie praktycznie niemożliwe. Patrząc historycznie, na takich zasadach, jakie mamy teraz, wybory odbyły się trzy razy. Zwycięskie ugrupowania zdobywały kolejno 9, 6 i 8 mandatów. Bardzo liczę na to, że ustanowimy nowy rekord, ale zadowoli mnie też jego wyrównanie.
- Co jest największym wyzwaniem stojącym przed Kędzierzynem-Koźlem?
- Wyzwań jest sporo i trudno wybrać największe. Najpierw nie będę oryginalny: przede wszystkim zahamowanie odpływu mieszkańców, a więc rozwój gospodarczy i tworzenie nowych miejsc pracy. Czyste powietrze, a więc walka ze smogiem poprzez wymianę starych pieców. Pełne zabezpieczenie miasta przed powodzią. Co do inwestycji, to na pewno budowa obwodnicy północnej wraz z łącznikiem do niej, także obwodnicy Kłodnicy prowadzącej do portu. Koniecznie trzeba w końcu wykonać tunel pod torowiskiem w Kędzierzynie, a w dalszej perspektywie przebudować skrzyżowanie w miejscu ronda Milenijnego, które jest źródłem korków w godzinach szczytu. A teraz będę oryginalny: wielkim wyzwaniem jest kultura w mieście, wymyślenie jej na nowo. Nieodkrytym potencjałem jest turystyka, włączenie miasta w projekty Rowerowego Szlaku Odry czy szlaków transgranicznych w stronę Czech.
- Jakie jest Koźle pana marzeń? Ta część miasta to pana okręg.
- Nie zapominajmy o Kłodnicy, która geograficznie jest Koźlu najbliższa i po ośmiu latach znowu tworzy z nim wspólny okręg wyborczy. Moje marzenia? Dla tej części miasta bliska jest mi idea „slow city”, czyli miasta spokojnego, zrównoważonego, wypełnionego kulturą, pozbawionego hałasu i pośpiechu. Oczami wyobraźni widzę całkowicie odnowioną starówkę, gdzie w południe piję kawę na rynku, a wieczorem przychodzę na koncert do klubu muzycznego. W weekend wypożyczam kajak na nowym „Szkwale” i płynę historycznym Kanałem Kłodnickim w stronę Żabieńca, zostawiam go na przystani przy Odrzańskich Ogrodach i wracam do Koźla np. po seansie kinowym. Swoich gości mogę zabrać do multimedialnego muzeum na kozielskim zamku, a potem na obiad do restauracji na uratowanym podzamczu. Potem ruszamy wielką trasą turystyczną twierdzy Koźle, z główną atrakcją – basztą Montalemberta, pieczołowicie odrestaurowaną i wpisaną na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Kozielsko-kłodnickie „slow city” uzupełniać będzie dynamiczny Kędzierzyn, pełen nowych zakładów pracy. Jestem przekonany, że spora część tych marzeń jest realna.
Taki jest Kędzierzyn-Koźle moich marzeń. Rozmowa z Michałem Nowakiem
- 11.10.2018 10:11
Napisz komentarz
Komentarze