Z Ewą Czubek, wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej w Kędzierzynie-Koźlu, rozmawiamy o kulisach rozbratu z prezydent Sabiną Nowosielską i planach na zbliżające się wybory samorządowe.
- Platforma Obywatelska i Sabina Nowosielska idą do wyborów osobno. Na chwilę obecną można chyba powiedzieć, że to już przesądzone.
- Platforma Obywatelska w Kędzierzynie-Koźlu podjęła decyzję, że wystartuje w wyborach z własnymi listami oraz wystawi własnego kandydata ma prezydenta miasta. Nie była to decyzja łatwa.
- Dlaczego po czterech latach wasze drogi się rozchodzą?
- Tak naprawdę, formułując swoje oczekiwania wobec list wyborczych, to pani prezydent zrezygnowała z Platformy. Jej propozycja nie była dla nas do zaakceptowania. Nie mogliśmy teraz zgodzić się na podział miejsc na listach w proporcji pół na pół, jeśli dopiero we wrześniu mamy poznać osoby, które się na nich znajdą. Gdybyśmy dzisiaj podjęli taką decyzję, to w istocie godzilibyśmy się na "randkę w ciemno". Mogłoby się na przykład okazać, a wiemy, że są takie przymiarki, że do wyborów idziemy z klubem radnych niezależnych, których przeszłość polityczna i sposób działania w radzie miasta wyklucza dla naszych ludzi możliwość startu z jednego komitetu. Radni ci, nazywając siebie naszą opozycją, popierali również te działania pani prezydent, które my uznawaliśmy za szkodliwe dla mieszkańców. Przykład to pamiętna gala boksu, kiedy byliśmy przeciwni przeznaczaniu pieniędzy na tę imprezę lub przyjęcie stanowiska prezydent, że gmina postępuje właściwie, pobierając opłaty parkingowe na nieprawidłowo oznakowanych ulicach, co tak naprawdę było niezgodne z prawem. To przykłady głosowań, które przegraliśmy. Nie chcielibyśmy dowiedzieć się również, że jesteśmy na jednych listach z radnym Ryszardem Masalskim, który już poinformował, że toczy rozmowy z panią prezydent, a który przez cztery lata jak mantrę powtarzał: „Nie dla PO i ich prezydenta miasta!”. Niektórych rzeczy po prostu nie da się pogodzić. Nie można na listy dobierać ludzi co prawda popularnych w mieście, ale patrząc na nich tylko przez pryzmat liczby głosów jakie zrobią dla listy prezydenckiej, a lekceważąc ich często zupełnie odmienne poglądy. Wyborcy też by tego nie zrozumieli. Jednocześnie ubolewamy nad tym, że pani prezydent nie traktuje nas jako swojej bazy, co byłoby wyrazem lojalności, skoro przez cztery lata byliśmy dla niej wsparciem.
- Tylko że, jak twierdzi prezydent Nowosielska, już na początku tego roku wszystko było dogadane. Podobno nawet na piśmie. Nie jest więc tak, że teraz wycofujecie się z ustaleń?
- Jedynym organem, który zgodnie z naszym statutem może przyjąć warunki takiego porozumienia, jest zebranie wszystkich członków lokalnej Platformy. Odbywa się to poprzez przegłosowanie. Takiej decyzji nie było. Rozmowy, o których mówi pani prezydent, były prowadzone z zarządem koła i miały na celu stworzenie pewnego zarysu naszej współpracy, wyrażenie oczekiwań. Wyraźnie wówczas zastrzegliśmy, że nie jest to w żaden sposób wiążące. Chciałabym więc zobaczyć porozumienie, o którym mówi Sabina Nowosielska. Takiego dokumentu po prostu nie ma, bo z pewnością nie można tak nazwać luźnych notatek z spotkań, którymi my również dysponujemy. Nie było też z naszej strony żadnych żądań, by pani prezydent wstąpiła do PO. Bezpartyjność Sabiny Nowosielskiej w żaden sposób nam nie przeszkadza, choć z jej poglądem, że tylko bezpartyjny prezydent może służyć wszystkim mieszkańcom kompletnie się nie zgadzamy. Uważamy, że najważniejsze, by prezydent był uczciwy, chciał słuchać mieszkańców i traktował ich jak swego partnera.
- Jakie były warunki wspólnego startu w wyborach ze strony Platformy?
- Pierwszy z nich, to aby w nazwie komitetu obok nazwiska Sabiny Nowosielskiej pojawiła się równoważnie Platforma Obywatelska. Drugi, by na listach nie znalazły się osoby będące radnymi innych komitetów w obecnej kadencji ze względów, o których mówiłam na początku. Warunek trzeci to 75 procent miejsc na listach dla naszych kandydatów. W przypadku wspólnego startu nie wystawiamy przecież własnego kandydata na prezydenta, dlatego taka proporcja jest dla nas uzasadniona.
- Skoro start w ramach jednego komitetu nie jest możliwy, czy Platforma wystawi własnego kandydata na prezydenta?
- Startując z własnego komitetu Platforma nie ma innego wyjścia i musi wystawić kandydata. Jeśli tego nie zrobimy, pozbawimy się możliwości prezentowania programu wyborczego i poglądów na rozwój miasta, nie będziemy mieli żadnej możliwości polemiki z innymi komitetami, chociażby w debatach prezydenckich.
- W tym kontekście pojawia się pani nazwisko. Wystartuje pani w wyborach na prezydenta Kędzierzyna-Koźla?
- Rozmowy o kandydatach trwają. Nie będę zaprzeczać, że pojawia się tu moje nazwisko. Część koleżanek i kolegów obdarza mnie zaufaniem i jednocześnie uważa, że mam potencjał, aby skutecznie powalczyć w tych wyborach, za co dziękuję. Przyznaję, że moje plany dotyczące aktywności samorządowej nie oscylowały wokół najważniejszego stanowiska w mieście, jeśli jednak nie zmieni się sytuacja polityczna i taka będzie wola mojego środowiska, to prawdopodobnie wyrażę zgodę.
- Kiedy więc Platforma oficjalnie przedstawi kandydata?
- Nie stanie się to z dnia na dzień. Kandydata najpierw musi wybrać koło, następnie zatwierdzają go nasze władze w regionie i główne kierownictwo. Jeśli te kroki zostaną wykonane, będziemy mogli powiedzieć, że mamy kandydata na prezydenta. Pamiętajmy, że cztery lata temu Sabina Nowosielska została ogłoszona jako kandydat PO dopiero na jesień, co nie przeszkodziło jej z sukcesem poprowadzić kampanii. Na koniec chcę podkreślić: jeśli pani prezydent zmieni zdanie co do zasad tworzenia z Platformą komitetu, to jest jeszcze czas, by zawiązać porozumienie i iść wspólnie do wyborów, jak w 2014 roku.
To pani prezydent zrezygnowała ze startu z Platformą. Rozmowa z Ewą Czubek
- Grzegorz Stępień
- 18.06.2018 08:10
Napisz komentarz
Komentarze