Najbliższe miesiące będą bardzo ważne dla Chemika Kędzierzyn-Koźle. W pierwszym zespole rozpocząć ma się zmiana pokoleniowa, a klub zamierza stawiać na młodych piłkarzy z naszego miasta. O przygotowaniach do nadchodzących rozgrywek, wizji klubu oraz futbolowych wzorcach, rozmawiamy z trenerem Chemika, Łukaszem Kabaszynem.
- Drużynę Chemika objął pan już w trakcie rundy jesiennej. Jak to się stało, że trafił pan do Kędzierzyna-Koźla?
- Zadzwonił do mnie prezes Niewadzisz, po czym wraz z przedstawicielami Chemika przyjechał do Opola. Porozmawialiśmy o współpracy, o tym, czy będzie to możliwe jeszcze w trakcie rundy jesiennej. Dogadaliśmy się bez problemu. Od samego początku chciałem pracować w takim klubie jak Chemik Kędzierzyn-Koźle ze względu na dużą aglomerację i historię drużyny. Każdy młody i ambitny trener chciałby pracować w takim klubie.
- Wcześniej był pan trenerem OKS-u Olesno, z którym Chemik rywalizował w lidze.
- Dwa tygodnie wcześniej podziękowałem za współpracę z klubem z Olesna. Co prawda prezes zespołu nalegał, abym pozostał w nim do końca rundy i zrobił czystki w zespole, ale ja nie widziałem dalszej możliwości współpracy między zawodnikami a mną.
- Jak wyglądała pana wcześniejsza kariera trenerska?
- Rozpocząłem w 2008 roku w drużynie MKS-u Gogolin. Po niej był LZS Kup, z którym zrobiliśmy awans z klasy A do ligi okręgowej. Tam w pierwszym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce. W kolejnym sezonie mieliśmy walczyć o awans i jak widać zespół, który budowałem, jest liderem w lidze okręgowej i za pół roku będzie w IV Lidze.
- Karierę trenerską zaczął pan w bardzo młodym wieku. Co leżało u podstaw takiej decyzji, zdecydowana większość młodych ludzi mając lat dwadzieścia kilka woli grać…
- Trenerkę rozpocząłem w wieku 26 lat. Od zawsze było to moją największą pasją. Jeszcze podczas studiów trenerskich prowadziłem drużyny młodzieżowe w różnych klubach. Początkowo grałem w piłkę i trenowałem. Będąc trenerem MKS-u Gogolin mogłem pogodzić granie i trenowanie, później przyszedł taki czas, że zdecydowałem się zrezygnować z grania.
Objęcie drużyny seniorskiej w takim wieku z pewnością nie było łatwe. Trudno było sobie zjednać szatnię?
- Do zawodników trzeba dotrzeć. Jak? Tylko i wyłącznie pokazać im, że jest się właściwą osobą na właściwym miejscu – inteligentnym człowiekiem, który wie, co robi. Jestem pewny siebie i nie po to uczyłem się naprawdę długo, aby teraz się bać.
- W czerwcu ubiegłego roku Chemik grał na wyjeździe z OKS-em Olesno. Zwycięzca meczu awansowałby do trzeciej ligi, skończyło się remisem. Gdyby wtedy ktoś powiedział, że za kilka miesięcy obejmie pan Chemika, uwierzyłby pan?
- Pomyślałbym sobie, że to świetna opcja. W Oleśnie po raz pierwszy nie zdobyłem czegoś. W OKS-ie cały czas miałem pod górkę. Był tam trener bardzo mocno forsowany przez zawodników, którzy chcieli jego powrotu. W Chemiku stawiam sobie bardzo ambitne cele. Chcemy przede wszystkim stawiać na swoich ludzi i już w tej rundzie zmienić oblicze drużyny. W okresie przygotowawczym szansę dostaną młodzi zawodnicy. Jeśli będą trenować i dobrze się prezentować, to zobaczymy ich wiosną. Stopniowo chcemy rezygnować z zawodników spoza regionu na rzecz naszych wychowanków. W całej szkółce Chemika mamy około 400 zawodników i to na nich chcemy oprzeć pierwszy zespół.
- Jak mam to odebrać – wiosna będzie czasem zgrywania się drużyny i eksperymentów? Czy walka o awans jest jeszcze celem dla zespołu?
- Nie będziemy testować w czasie rundy wiosennej, bo od tego jest zima. Mamy długie trzy miesiące, podczas których możemy przyglądać się młodym i sprawdzać ich w trakcie sparingów. Jestem ambitnym człowiekiem i chcę wygrywać w każdym spotkaniu. Niemniej priorytetem na rundę wiosenną jest wprowadzanie swoich zawodników.
- Nie chciałbym odbierać niczego młodym zawodnikom, ale obecnie różnica między trzecią a czwartą ligą jest tak duża, że żaden zespół z naszego regionu nie jest w stanie grać na tym poziomie bez wzmocnień.
- My jako klub zdajemy sobie sprawę, że aby wejść do trzeciej ligi opolsko-śląskiej trzeba mieć zespół. Do zbudowania zespołu potrzebujemy jednak czasu. Teraz mamy go troszkę więcej, bo jesteśmy w górnej części tabeli i możemy dać szansę swoim zawodnikom.
- Jak kadrowo będzie wyglądał Chemik w rundzie wiosennej?
- Zima jest takim okresem, że nigdy nic nie wiadomo. Gramy w lidze amatorskiej, więc nawet w marcu może się okazać, że ktoś wyjedzie do pracy za granicę. Będziemy chcieli utrzymać skład, którym dysponowałem dwa miesiące temu, bo to dobrzy piłkarze. Jeżeli chodzi o wzmocnienia, to być może będą dwa lub trzy. Rozmawiamy z zawodnikami, którzy mogliby być dla nas potencjalnym wzmocnieniem. Jeden z nich rozpoczął już z nami treningi, o czym został poinformowany jego klub.
- Co z zawodnikami, którzy w rundzie jesiennej doznali poważnych kontuzji?
- Zarówno Semeniuk, jak i Michał Sadyk, jeszcze nie są do naszej dyspozycji. Do tej dwójki dołączył Mateusz Sadyk, który ma problemy z mięśniem prostym brzucha oraz zmagający się z problemami z więzadłami w kolanie Łukasz Jaciuk.
- Jak wyglądają treningi w przerwie zimowej, na co zwróci Pan szczególną uwagę?
- Trenujemy cztery razy w tygodniu: dwa razy na małej salce prowadzimy zajęcia z amerykańskiego fitness, gdzie kładziemy szczególny nacisk na wzorce ruchowe, trenujemy też na siłowni, dwa razy w tygodniu biegamy. Do tego dojdą treningi na „Orliku”.
Jak wygląda frekwencja na zajęciach?
- Niedawno zaczęliśmy i od początku zakładałem, że w pierwszych dwóch tygodniach może być problem z nią problem. Średnio na treningach jest 15 osób nad czym ubolewam, bo to niska frekwencja. W tym gronie od początku jest czwórka juniorów.
- Drużyna ma już gotowy plan sparingów. W tym roku wśród rywali zabraknie przedstawicieli wyższych klas, wszyscy przeciwnicy są teoretycznie słabsi od Chemika.
- Gramy z zespołami nie z naszej ligi. Szukaliśmy przeciwników ambitnych z niższych klas rozgrywkowych. Dzwonili do nas przedstawiciele wyżej notowanych klubów z Częstochowy i Jastrzębia, ale uznałem, że w tej chwili nie jesteśmy gotowi na rywalizację z nimi.
- Miniony rok był wyjątkowy nie tylko piłkarsko. W sierpniu ożenił się pan, czy ta zmiana ma jakiś wpływ na pracę trenerską?
- Żona bardzo dobrze wie, że jestem zapaleńcem w tym, co robię. Jest wyrozumiała i jeśli chodzi o pracę trenerską, to nie ma z tym żadnego problemu.
- Na koniec zapytam o pana piłkarskie i trenerskie wzorce. Zachowując proporcje, jeśli mógłby pan zaszczepić styl gry znanej drużyny swoim podopiecznym, to jaki byłby to zespół i dlaczego?
- Byłby to Manchester United za czasów Alexa Fergusona. Przede wszystkim drużyna, która gra do końca, w każdym momencie może zdobyć bramkę. Jest zrównoważona w obronie i ataku, grająca ładnie dla oka i zdobywająca dużo bramek. Szybki futbol techniczno-taktyczny.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Rozmawiał Leszek Pietrzak.
piątek, 22 listopada 2024 09:59
Napisz komentarz
Komentarze