Po inauguracyjnej wygranej na Olympiakosem Pireus zespół Grupy Azoty ZAKSY stanął dziś przed zdecydowanie trudniejszym zadaniem jakim było starcie z mistrzem Turcji. Spotkanie rozpoczęło się dobrze dla kędzierzynian, którzy rozpoczęli bardzo mocno po kilku wymianach mieli już pięć oczek przewagi (2:7). Zespół trenera Sammelvuo długo utrzymywał prowadzenie i wydawało się, że inauguracyjna partia zakończy się wygraną gości. Przy stanie 14:18 najpierw w aut zaatakował Bartosz Bednorz, a po chwili gospodarze zablokowali Łukasza Kaczmarka i Bednorza i zmniejszyli dystans do jednego oczka. W końcówce ZAKSA miał piłkę setową, ale nie wykorzystała jej, a po chwili miejscowi zdobyli jeszcze dwa punkty, zwyciężając do 24.
W drugiej odsłonie kędzierzynianie nadal nie przypominali zespołu, który zwyciężał na koniec trzech ostatnich sezonów rozgrywek. Przez kilka minut trwała wyrównana walka między rywalami, po czym gospodarze wyszli na prowadzenie. ZAKSA próbowała jeszcze walczyć, ale w samej końcówce gra naszego zespołu posypała się i gospodarze zwyciężyli do 22, podwyższając prowadzenie w meczu.
W trzeciej partii na parkiecie oglądaliśmy odmieniony zespół z Kędzierzyna-Koźla. ZAKSA rozpoczęła mocno i choć po kilku minutach goście wyrównali, to druga część seta przebiegała pod wyraźne dyktando gości. Świetną partię rozgrywał Bednorz, który był nie do zatrzymania w ataku, ZAKSA grała też dobrze w bloku, w efekcie czego gładko zwyciężyła do 18.
Podobnie wyglądał czwarty set. Od początku inicjatywę przejęli siatkarze z Kędzierzyna-Koźla, którzy nawet na chwilę nie dopuścili gospodarzy do głosu. Obrońcy mistrzowskiego tytułu pewnie zwyciężyli do 19 i o losach spotkania miał zadecydować tie-break.
Po wyrównanym początku decydującej partii ZAKSA zanotowała przestój, podczas którego miejscowi wygrali cztery punkty z rzędu i objęli prowadzenie (7:4). ZAKSA odrobiła stratę i kibice oglądali niezwykle emocjonującą końcówkę. Przy stanie 12:12 asa posłał Matthew Anderson i miejscowi wyszli na prowadzenie, którego nie oddali i zwyciężyli 3:2.
Napisz komentarz
Komentarze