Z przeniesionego rok temu z Kędzierzyna do Koźla oddziału neurologii wychodzą pacjenci, którzy po przebytym udarze niedokrwiennym praktycznie nie odczuwają pogorszenia stanu zdrowia. I wcale nie są to odosobnione przypadki. Jako jedna z trzech placówek na Opolszczyźnie może on stosować trombolizę. To nie koniec. Lekarze z Kędzierzyna-Koźla przygotowują się do wdrożenia nowatorskiej i bardzo skutecznej metody leczenia udarów dotąd wykorzystywanej w kardiologii. Jeśli się uda, dołączą do pionierów stosujących ją w Polsce.
Według statystyk w naszym kraju co 8 minut ktoś pada ofiarą udaru mózgu. Na świecie co 6 sekund. Jest to najczęstsza przyczyna niesprawności u osób dorosłych. Statystycznie aż jedna na sześć osób dozna w trakcie życia udaru mózgu. Rocznie może dotykać on nawet 9 tysięcy Polaków. Jak podkreślają specjaliści, czas, jaki upłynie od zauważenia pierwszych symptomów – zaburzenia czucia, widzenia, równowagi, mowy, opadnięty kącik ust – do udzielenia fachowej pomocy medycznej jest kluczowy dla dalszych rokowań zdrowotnych. Niekiedy objawy udaru w początkowej fazie są tak „subtelne”, że w pierwszej chwili załoga pogotowia nie jest w stanie postawić prawidłowej diagnozy, pacjent trafia do szpitala, gdzie nie ma neurologów dysponujących skutecznymi metodami leczenia. A czas ucieka.
Mechanizm powstawania udaru niedokrwiennego jest dobrze zbadany. Mózg do funkcjonowania potrzebuje głównie glukozy i tlenu, które są dostarczane wraz z krwią. Jakikolwiek zator w naczyniach krwionośnych powoduje, że zaczyna ich brakować, a w mózgu mogą nastąpić nieodwracalne zmiany. Pierwsze zaburzenia następują już po 30 sekundach od chwili ograniczenia przepływu krwi. Gdzieniegdzie na świecie do pacjentów wysyłane są specjalnie wyposażone karetki, w których od razu można zastosować leczenie. Koszt takiego pojazdu to jednak aż 20 mln euro. Dlatego jest ich zaledwie kilka. To na razie poza zasięgiem polskiej służby zdrowia.
Celem interwencji medycznej po zdiagnozowaniu udaru w największym uproszczeniu jest usunięcie zatoru i spowodowanie, aby szkody w mózgu były jak najmniejsze.

Poszerzenie możliwości pomocy pacjentom z zatorami ograniczającymi dopływ krwi do mózgu to jeden z głównych powodów, dla których zdecydowano się przenieść oddział neurologii z Kędzierzyna do Koźla i utworzyć w jego ramach pododdział udarowy. Oficjalnie ruszył przed rokiem, 29 października, w światowy dzień udaru mózgu. Jego remont i doposażenie kosztowały blisko 2 mln zł. Szpital w Kędzierzynie-Koźlu jest teraz jedną z trzech placówek w regionie, gdzie prowadzi się leczenie metodą trombolizy. W ciągu ostatniego roku wykonano ich około 50. Gdyby nie to pacjenci z rejonu Kędzierzyna-Koźla nadal wożeni byliby głównie do Opola, a to strata cennego czasu. Po upłynięciu dwóch godzin od chwili wystąpienia udaru tylko jeden na siedmiu chorych ma szansę na względny powrót do zdrowia.

Chodzi o wewnątrznaczyniową metodę usuwania zatorów, którą neurologia zaczerpnęła z kardiologii.

Stosowanie metody wewnątrznaczyniowej znalazło się już w wytycznych amerykańskich. W ciągu kilku miesięcy powinno to też nastąpić w Europie. Podpisanie listu intencyjnego z Polsko-Amerykańskimi Klinikami Serca, który dotyczy stosowania tego rodzaju leczenia udarów w Kędzierzynie-Koźlu, jest więc absolutnie nowatorskie.
Metodą naczyniową leczy się pacjentów ze stwierdzonym zawałem. Polega na dotarciu przez tętnicę udową, a następnie aortę bezpośrednio do miejsca powstania zatoru i przewróceniu prawidłowego przepływu krwi. To samo chcą osiągnąć neurolodzy, do których trafia pacjent z udarem.
- Nasza rola sprowadza się tu do pracy hydraulika. Musimy otworzyć przepływ w naczyniu, usuwając zakrzep – opisuje obrazowo Antoni Ferenc. – To bardzo skuteczne. Nieraz już nam się zdarzało, że pacjent w ciężkim stanie, nie ruszający kończynami, niemówiący, dwie minuty po zabiegu zaczyna odzyskiwać sprawność – opowiada, zaznaczając jednak, że ten sposób leczenia zarezerwowany jest dla osób w ciężkim stanie. Jego zaletą jest jednak to, że może być stosowana przy przeciwwskazaniach, które wykluczają trombolizę.
Metoda wewnątrznaczyniowa stale jest w Polsce stosowana tylko przez lekarzy z krakowskiego centrum leczenia udarów. Teraz wprowadzić u siebie chcą ją także lekarze z Kędzierzyna-Koźla. Stroną listu intencyjnego obok starostwa i podległego mu Samodzielnego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kędzierzynie-Koźlu, są Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca, które podczas podpisania reprezentował uznany kardiolog profesor Paweł Buszman. Tym samym Kędzierzyn-Koźle, przecierając szlaki może stać się jednym z co najmniej kilkudziesięciu ośrodków, które w przyszłości miałby stosować metodę wewnątrznaczyniową. Na stosowanie leczenia naczyniowe w Kędzierzynie-Koźlu wyraziła już zgodę komisja bioetyki.

Obecnie w kozielskim szpitalu pacjenci udarowi leczeni są metodą dożylnej trombolizy, co pozwala na przywrócenie przepływu krwi w zamkniętym lub zwężonych naczyniach krwionośnych. Przyjmuje się, że ten rodzaj leczenia można zastosować najpóźniej 4,5 godziny od wystąpienia przyczyny udaru. Czas jest dłuższy przy trombolizie celowanej, gdy preparat jest dostarczany wprost do naczynia, ale jest to metoda nadal niepowszechna.
Głównymi czynnikami, które sprzyjają powstawaniu udarów są nadciśnienie tętnicze, choroby kardiologiczne, cukrzyca i niezdrowy tryb życia – palenie tytoniu, nadużywanie alkoholu i brak aktywności fizycznej. Żeby nie być jednym z sześciorga Polaków, których dotyka udar i na własnej skórze nie musieć przekonywać się o skuteczności nowych metod leczenia, lepiej więc zawczasu o siebie zadbać.
Napisz komentarz
Komentarze