Kiedyś Wenezuela, piękny kraj w Ameryce Południowej z największymi złożami ropy naftowej na świecie, uchodziła za krainę mlekiem i miodem płynącą. Dziś to najniebezpieczniejsze miejsce na kontynencie. To właśnie tam postanowiła pojechać Renata Matusiak, nauczycielka z Kędzierzyna-Koźla, znana z samotnego podróżowania do miejsc uważanych za niebezpieczne. Gdy podróżowała po Kolumbii, ostrzegano ją przez wyjazdem do Wenezueli. Jednak to nie zniechęciło naszej podróżniczki, która mimo kłopotów dotarła do to tego niezwykłego, niebezpiecznego kraju z największym odsetkiem przestępczości na świecie.

- Na granicy było bez problemu, standardowe pytania i tak dalej. Gdy już byłam w Wenezueli i jechałam do pierwszego miasta, tam na pierwszym posterunku poproszono mnie o dowód. Byli zaskoczeni, co cudzoziemka tu robi, bo mało obcokrajowców przekracza granicę. Na policji migracyjnej od razu założyli, że ukrywam dolary. Tak więc czekałam aż wszystko sprawdzą w systemie. Oj trochę to trwało, czekałam, czekałam i czekałam. Nagle poproszono mnie o podejście do biura, kazali mi wejść do małego pomieszczenia z dwójką funkcjonariuszy i zamknęli drzwi od środka. Pytali o to, co robiłam w Afganistanie, mówili że muszą skontaktować się z Interpolem. Wiedziałam, że chodzi o przeczekanie, o zmuszenie mnie, abym straciła cierpliwość i im zapłaciła. Jeden wyszedł odprawić mój samochód. Powiedziałam, że skoro ma odjechać, to ja muszę zabrać swój bagaż. No i tak wciąż czekałam… Później ponownie weszłam do tego pomieszczenia, tym razem z kobietami. Mówiły, że muszą sprawdzić mój plecak i dokonają kontroli osobistej. Było wszystko w porządku, a mi udało się dobrze schować dolary w spodenkach, a ich na szczęście nie musiałam ściągać. Po drodze były również różne rewizje, na szczęście udało mi się przewieźć dolary, inaczej nie wiem, za co bym tam żyła – opowiada Renata Matusiak.


- Po zmroku ludzie boją się wychodzić z domu. Przestępcy są bezwzględni i nigdy nie można czuć się bezpiecznie, tym bardziej, że kradną zawsze, grożąc nożem lub bronią palną. Tak więc ludzie nie zatrzymują się w niektórych miejscach na czerwonym świetle, bo jak się okazuje, to właśnie najlepsza okazja, aby kogoś okraść. Siedzisz w samochodzie, nie ważne czy na światłach, czy na parkingu i nagle ktoś puka do okna pokazuje broń i krzyczy "telefon!". Ludzie od razu oddają, ciesząc się, że nic im się nie stało. Doceniają to, że uszli z życiem i że po prostu cali i zdrowi wracają do domu - opowiada.

Wenezuela boryka się również problemami związanymi z dostawą prądu i wody. Jak opowiada podróżniczka, zdarza się, że dostawy energii są wstrzymywane na wiele dni, a woda bieżąca jest tylko raz w tygodniu przez zaledwie kilka godzin.
- Koszmarnie drogie są opony, ciągły deficyt powoduje, że stają się obiektem kradzieży. Samochodu lepiej nie zostawiać bez opieki, bo bardzo prawdopodobne jest, że gdy wrócimy opon już nie będzie. Ceny żywności są zbliżone do naszych, jednak ich pensje są niewyobrażalnie niskie. Wynagrodzenie za miesięczną pracę pozwala na zakup jedzenia na trzy dni. Później Wenezuelczycy kombinują jak tylko mogą, aby wyżyć. Pieką ciasta, robią kawę, herbatę i sprzedają na mieście. Jeśli ktoś ma samochód, dorabia jako taksówkarz. Nie mogłam zrozumieć tego, jak oni funkcjonują. Sami Wenezuelczycy również mają z tym problem – podkreśla podróżniczka.
Renata Matusiak właśnie dlatego odwiedziła Wenezuelę, chciała zrozumieć, dlaczego tak piękny kraj, z przepięknymi plażami, boryka się z aż tak wielkimi problemami.
- Mimo wszystko ludzie byli dla mnie bardzo gościnni. Na samym początku mówiono mi, abym nie wyjmowała w miejscu publicznym telefonu. Robiąc to, naraziłabym się na kradzież. Dla mnie były to czasami sytuacje nienormalne, musiałam nawet uważać, kiedy robię zdjęcia, bo to też było ryzykowne. Zawsze pytałam mojego towarzysza, czy jest to odpowiedni moment. Byłam tam bardzo ostrożna. Zaskoczyło mnie to, że w Wenezueli każdy ma dwa telefony, mały, zwykły i smartfon. Niestety złodzieje też już o tym wiedzą i nie dadzą sobie wmówić, że ktoś ma tylko jeden i to najzwyklejszy telefon – opowiada.

Napisz komentarz
Komentarze