Idea upamiętnienia setnych rocznic Powstań Śląskich (pierwsze z nich wybuchło w sierpniu 1919, drugie rok później, a trzecie w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku) jest ze wszech miar godna wsparcia, jednak rezolucja uchwalona z tej okazji przez Sejmik Województwa Opolskiego brutalnie tę ideę wypaczyła - pisze dr Bogdan Tomaszek.
Zamiast służyć pojednaniu, rezolucja ta stała się przedmiotem ostrych kontrowersji, jakich na tle polsko-niemieckiej historii od dawna na Opolszczyźnie nie widziano. Stało się tak głównie ze względu na przeciwstawianie sobie we wspomnianej rezolucji tożsamości polskiej i śląskiej, a nawet próbę nazywania powstań „wojną domową”, co uczyniła jedna z radnych Mniejszości Niemieckiej. Jest to przeinaczanie historii w duchu godzącym w pamięć tych, którzy w latach 1919-1921 postanowili zaryzykować własne życie, by Śląsk wrócił w granice Polski.
Już na wstępie rezolucji czytamy o oddawaniu hołdu powstańcom walczącym o przyłączenie Górnego Śląska do „nowo powstałej Polski”. Stwierdzenie to mogłoby oznaczać, że Polski dotychczas nie było i chciano ją dopiero tworzyć m.in. w oparciu o ziemie śląskie. Tymczasem Polska trwa od chrztu w 966 roku i nie przestała istnieć w polskich sercach nawet podczas 123-letniej nocy zaborów, której kres przyniosło zakończenie I wojny światowej. Co więcej, Śląsk niemal od samego zarania państwa był w polskich granicach. Znalazł się w ich obrębie w roku 990, jeszcze za panowania Mieszka I i pozostał częścią rozbitej na dzielnice Polski do końca XIII wieku. Praw do Śląska zrzekł się dopiero król Kazimierz Wielki w roku 1356, a warto pamiętać, że uczynił to w Pradze na rzecz Czech, których władanie nad tymi ziemiami trwało do XVIII wieku. A co najmniej do końca wieku XVI, czyli 600 lat po panowaniu Mieszka I, Piastowie śląscy demonstrowali przywiązanie do kultury i Korony polskiej, czego materialnym wyrazem pozostaje po dziś dzień słynna brama wjazdowa na zamek w Brzegu, nie bez kozery zwany „śląskim Wawelem”. Bramę tę zdobi poczet władców, rozpoczynający się od książąt Siemowita, Lestka i Siemomysła, a następnie poprzez Mieszka I i Bolesława Chrobergo wiodący kolejnymi pokoleniami śląskich Piastów aż do czasów fundatora Renesansowej rezydencji. Dopiero od lat 40. XVIII wieku można łączyć Śląsk z panowaniem pruskim, czyli stricte niemieckim. Warto mieć tego świadomość zastanawiając się nad dziedzictwem tych ziem i tożsamością zamieszkującej je ludności, gdyż mówi to bardzo wiele także o genezie powstań, jakie sto lat temu przetoczyły się przez Śląsk.
W tym kontekście niezwykle ważna jest potrzeba jasnego i zgodnego z najgłębszą historyczną prawdą podkreślenia faktu, że w powstaniach stanęli przeciw sobie zamieszkujący Śląsk Polacy i Niemcy. Stawką ich walk było zaś przyłączenie tego obszaru do Polski bądź utrzymanie go w granicach Niemiec.
W sejmikowej rezolucji czytamy tymczasem, że "naprzeciw powstańcom stanęli ci Ślązacy, którzy czując się Niemcami optowali za pozostaniem ich ziemi w granicach Niemiec". To rozmywanie prawdy o wydarzeniach z lat 1919-21. Chcąc unaocznić zawarte w tych słowach nadużycie posłużmy się prostą analogią do Powstania Wielkopolskiego. Któż z nas, nie mówiąc już o uczestnikach tamtych walk, podpisałby się pod stwierdzeniem, że "naprzeciw powstańcom stanęli ci Wielkopolanie, którzy czując się Niemcami optowali za pozostaniem ich ziemi w granicach Niemiec"? Zarówno na Śląsku jak i w Wielkopolsce naprzeciw siebie stanęli wówczas Polacy i Niemcy - nie należy tego faktu fałszować, ani zamazywać, gdyż nie służy to pojednaniu naszych narodów, które winniśmy budować na historycznej prawdzie. Nie stoi ona bowiem w sprzeczności z faktem, że - jak czytamy w projekcie dokumentu - "brat stawał przeciw bratu", gdyż w ramach niejednej śląskiej rodziny część osób czuła większy emocjonalny i tożsamościowy związek z Polską, a część z Niemcami. Tak po prostu było, a nieraz jest po dziś dzień, tyle że obecnie, na szczęście, dla nikogo nie jest i oby już nigdy nie był to powód, by sięgać po broń.
Hołd i nasza pamięć bezwzględnie należy się wszystkim Poległym w Powstaniach Śląskich. Nie jest to jednak powód, by kwestionować upamiętnienie tych wydarzeń jako walki Polaków o zrzucenie niemieckiego jarzma. Jeśli bowiem jakaś kultura jest na naszych ziemiach obca lub sztucznie narzucana to na pewno nie jest to kultura i tożsamość polska. Zarówno z tej racji, że tradycyjna gwara śląska jest odmianą języka polskiego, a nie żadnego innego, a i historyczne nazwy miejscowości są tu w ogromnej mierze rdzennie polskie. Chcąc się o tym przekonać, wystarczy rozejrzeć się wokół Kędzierzyna-Koźla. Okoliczne wioski mają niemal wyłącznie polskie nazwy, które w wersji niemieckiej są jedynie transkrypcją, mająca umożliwić Niemcom ich wymówienie.
I tak Cisek to, dość dziewczynie jak na zasady języka niemieckiego pisany, „Czissek” (choć drzewo cis, które należałoby tu uznać za źródłosłów nazwy, po niemiecku brzmi „Eibe”); Blażejowice to „Blaseowitz”, Dzielnica to „Dzielnitz”, Nieznaszyn to „Niesnaschin”, Landzmierz to „Landsmierz”, Kamionka to „Kamionka”, Mechnica – „Mechnitz”, Pocięjarb „Potzenkarb”, Większyce – „Wiegschütz”, Dębowa – „Demobowa”.
Podobnych przykładów są dziesiątki, a nazwy brzmiące jako historycznie niemieckie lub mogące za takie uchodzić są na naszych ziemiach rzadkością, gdyż miejscowa ludność posługująca się językiem polskim i jego gwarowymi odmianami takich nazw, brzmiących dla nich obco, swoim miejscowościom nie nadawała.
Jednak mimo to nikt w Polsce nie odmawia na tej podstawie żyjącym tu Niemcom prawa do wyrażania swej tożsamości, kultywowania tradycji i języka, wręcz przeciwnie – status nadany mniejszości niemieckiej przez państwo polskie jest wzorcowy w skali europejskiej. Tym bardziej musi jednak budzić sprzeciw próba przeinaczania historii tych ziem poprzez przeciwstawianie sobie tożsamości polskiej i śląskiej, które są synonimiczne, o czym świadczy język tutejszej ludności, nazwy miejscowości, ale i dominujące wyznanie rzymsko-katolickie oraz zbieżna ze znaną z innych regionów Polski obyczajowość. Te wszystkie elementy sprawiły, że sto lat temu Ślązacy w naturalny sposób masowo zapragnęli żyć w granicach swojej ojczyzny Polski, gdy tylko odzyskała ona niepodległość. I musieli w tym celu stoczyć w aż trzech powstaniach walkę z Niemcami.
"Ziemia ta wciąż potrzebuje wielorakiego pojednania", powiedział na Górze Św. Anny papież Jan Paweł II 21 czerwca 1983 roku. Rezolucja Sejmiku Województwa Opolskiego przywołuje te historyczne lecz wciąż aktualne słowa. Trzeba jednak pamiętać, że najgorszą drogą do owego pojednania byłby historyczny relatywizm i zrównywanie tych, którzy sto lat temu czuli się zniewoleni podejmując walkę oraz tych, którzy zgodnie z własnymi przekonaniami, bądź przymuszeni wojskowym rozkazem walczyli o zachowanie status quo.
Dlatego podczas kwietniowego posiedzenia Sejmiku zaproponowałem nieprzyjmowanie przedstawionego projektu rezolucji i przeprowadzenie szerszej debaty na temat udziału i roli Ślązaków w trzech powstaniach oraz ich dalszych losów w czasie II wojny światowej i po wojnie. Wynikiem tej debaty powinno być określenie zakresu i sposobu remontu oraz form sfinansowania prac przy pomniku i amfiteatrze na Górze Św. Anny, o czym także jest mowa w rezolucji. Wniosek ten został niestety odrzucony przez rządzącą koalicję Platformy Obywatelskiej, Mniejszości Niemieckiej i PSL-u, a dokument w uchwalonej formie wywołał ostry spór i z pewnością nie pomógł procesowi polsko-niemieckiego pojednania. A mógł być jego ważnym elementem, wystarczyło staranniej zredagować jego treść na fundamencie założenia, że narody tak podzielone historią może pojednać tylko prawda. Niestety prawdy tej jest w uchwalonej rezolucji zdecydowanie za mało.
Bogdan Tomaszek,
radny Prawa i Sprawiedliwości w Sejmiku Województwa Opolskiego
Reklama
"Tylko prawda pojedna Polaków i Niemców". Felieton gościnny Bogdana Tomaszka
- 03.05.2019 15:04
Napisz komentarz
Komentarze