Trudno jest promować walory turystyczne Kędzierzyna-Koźla, no bo i czym się tu chwalić. Cudów natury dopatrzyć się trudno. Słynnych zabytków również. A może mamy je, tylko sami nie zdajemy sobie z tego sprawy? Co do tego przekonany jest radny Michał Nowak, który jest zafascynowany historią Koźla, a szczególnie okresem, gdy miasto było twierdzą. Uważa, że właśnie tu jest magnes, który może przyciągnąć do Kędzierzyna-Koźla turystów. Odkrywanie twierdzy na nowo chce zacząć od opracowania i wydania monografii. Nie wszyscy podzielają jego entuzjazm.
Artykuł ukazał się w Tygodniku Kędzierzyńsko-Kozielskim Dobra Gazeta - nr 14.
Historia Koźla z okresu, gdy było ono twierdzą, największą popularyzację na razie zawdzięcza organizowanym od prawie dziesięciu lat Dniom Twierdzy Koźle. Głównym punktem programu imprezy jest inscenizacja bitwy na pamiątkę oblężenia z 1807 roku, kiedy to oddziały napoleońskie stanęły pod Koźlem bronionym przez pruską załogę z komendantem Davidem von Neumannem na czele, który ani myślał się poddawać. Poza tym wydarzeniem historia naszej twierdzy w zasadzie nie jest wykorzystywana, a przecież spacerując po Koźlu, niemal na każdym kroku można natknąć się na pozostałości fortecznych budowli. Niekiedy to po prostu magazyn prochu. Są też jednak zabytki rzeczywiście unikatowe, jak fort Fryderyka Wilhelma, potocznie nazywany „rondlem”, zlokalizowany w Koźlu-Porcie. Czemu więc, skoro historycznie jest tak dobrze, z twierdzową turystyką u nas tak źle?
Twierdza dla wytrwałych
Niestety, znaczna część fortyfikacji nie zachowała się po dziś dzień, a to, co jest, przez zwykłego turystę z trudem może być dostrzeżone jako spójna całość. Poza tym pozostałości twierdzy nie są łatwe do zwiedzania – to często niedostępne ruiny na terenach prywatnych, jak wspomniany wcześniej „rondel”. Jeżeli ktoś rzeczywiście nie jest zafascynowany tematem, ciężko byłoby zorganizować dla niego pasjonującą wycieczkę. O ile udałoby się znaleźć dla takiego turysty przewodnika. Nie licząc tablic informacyjnych przy niektórych pozostałościach, nie ma dedykowanej twierdzy trasy zwiedzania. Zanim więc jej historia przekuta zostanie w atrakcję turystyczną z prawdziwego zdarzenia, trzeba będzie wykonać naprawdę dużą pracę, a trzeba ją zacząć od stworzenia solidnej podstawy merytorycznej, czyli monografii napisanej przez wyspecjalizowanego historyka. Tak przynajmniej uważa radny Michał Nowak. Mimo to wcale nie jest przesądzone, że prace nad monografią się rozpoczną. Urząd miasta powątpiewa, czy książka historyczna na pewno będzie skuteczną promocją dla Kędzierzyna-Koźla.
Grunt już jest
Z drugiej strony jednak takich wątpliwości nie ma większość radnych. W sprawie monografii Nowak złożył formalną interpelację. Zanim otrzymał na nią odpowiedź, pomysł poparli radni z komisji oświaty i kultury. Radny zdziwił się więc, gdy dotarła do niego odpowiedź urzędu chłodno zapatrującego się na jego pomysł.
– Czuję się rozczarowany, żeby nie powiedzieć – oburzony – przyznaje Michał Nowak. – Urząd podał w wątpliwość zdanie komisji, stwierdzając, że publikacja naukowa, jaką jest monografia, nie spełni wymogów szerokiej promocji, a skierowana będzie jedynie do pasjonatów tematyki. Z tym nie mogę się zgodzić – mówi, zaznaczając, że miasta, które jak Koźle niegdyś były twierdzami, na przykład Kłodzko, z tego fragmentu swojej historii uczyniły dobrze prosperujący przemysł turystyczny, przyciągający rocznie setki tysięcy ludzi. Grunt na to, zdaniem Nowaka, w Koźlu już jest – przez lata organizacji Dni Twierdzy Koźle w świadomości wielu ludzi ta część miasta zaistniała już ze swoją forteczną przeszłością. – Tam, gdzie monografie historyczne były wydawane przez samorządy, rozchodziły się na pniu i dziś bardzo trudno je zdobyć. Niekiedy decydują się na nie nawet gminy wiejskie. To pokazuje, że historyczna tematyka popularnonaukowa naprawdę ma duże wzięcie. Dlatego stwierdzenie, że monografia naszej twierdzy nie spełniłaby wymogów promocji, jest dla mnie kuriozalne – uważa radny Michał Nowak.
Kto mógłby monografię napisać? Nowak zna historyka, który mógłby się podjąć tego dzieła. To dr hab. Grzegorz Podruczny, specjalista w temacie twierdz, który wielokrotnie odwiedzał nasze miasto właśnie z powodu przeszłości Koźla i ma zgromadzonych sporo materiałów dotyczących tematu. Podruczny jest m.in. współautorem monografii twierdzy w Srebrnej Górze.
Gratka dla wybranych?
Ile kosztowałaby monografia? Samo jej napisanie to koszt około 50–60 tys. zł. Do tego należy doliczyć koszty druku – około 20 tys. zł. Łącznie więc wszystko pochłonęłoby około 80 tys. zł. Zdaniem prezydent Sabiny Nowosielskiej w obecnej sytuacji i ze względu na specyfikę tego wydawnictwa to zbyt wiele.
– Uważam, że tego rodzaju publikacja jednak będzie adresowana do dość wąskiej grupy ludzi, którzy się tematem interesują. Ja na przykład, jeśli już, chętniej obejrzałabym to na komputerze, a nie w książce. Mówimy o konkretnych pieniądzach, które trzeba gdzieś znaleźć – Nowosielska mówiła na sesji.
Prezydent jest zdania, że pieniądze bardziej potrzebne są na fizyczne zabezpieczenie zabytków na terenie miasta albo na organizację Muzeum Ziemi Kozielskiej (więcej na ten temat pisaliśmy w poprzednim numerze Dobrej Gazety). – Może później wrócimy do kwestii tego wydania, gdy chociaż jeden nasz zabytek uratujemy przed zniszczeniem – przekonywała Nowosielska.
Radny Nowak wierzy jednak, że na wydanie monografii można znaleźć pieniądze w zewnętrznych źródłach, na przykład unijnych, i u sponsorów, a poza tym wydawnictwo będzie przecież sprzedawane, koszty przynajmniej częściowo się zwrócą, a więc ostateczne koszty miasta mogłyby się zamknąć w około 30 tys. zł, co jego zdaniem, biorąc pod uwagę wartość publikacji, nie powinno rodzić żadnych wątpliwości co do zasadności jej wydania.
– Monografia jest konieczna, jeśli inne, pomniejsze publikacje dotyczące twierdzy, które miasto wydawało, jak i tablice informacyjne przy niektórych obiektach mają być na przyzwoitym poziomie. A niestety, dziś nie zawsze można to powiedzieć. Twierdza to nasza perełka. Pieniądze wydane na tę monografię będą jednymi z najbardziej racjonalnych wydatków ponoszonych przez miasto w związku z jego promocją. Taka publikacja przyniesie trwały skutek, a miasto będzie przez lata czerpać z tego korzyści – uważa Michał Nowak.
Rada chce
Radny Nowak po storpedowaniu pomysłu wydania monografii postanowił, że jednak spróbuje raz jeszcze wywrzeć presję na urząd. Na ostatniej sesji rady miasta złożył wniosek adresowany do prezydent Sabiny Nowosielskiej w sprawie podjęcia działań zmierzających do wydania książki. Większość radnych go poparła, co jednak w żaden sposób nie jest obligatoryjne dla urzędu, aczkolwiek stanowi wyraźne określenie oczekiwań rady. Prezydent trudno będzie to zupełnie zbagatelizować, co oczywiście też nie jest wykluczone, ale wówczas może przełożyć się na pogorszenie wzajemnych relacji, które ostatnio i bez tego zaczynają zgrzytać.
Twierdza znana z tego, że jest nieznana. Promować się przez historię?
- 29.07.2015 08:22
Napisz komentarz
Komentarze