Czysty Region tworzy obecnie 11 gmin zamieszkiwanych przez 106 tys. osób, ale to Kędzierzyn-Koźle jako lider ma w związku decydujące zdanie. Organizacja zajmuje się odbiorem śmieci od mieszkańców i ich przeróbką w Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych(RIPOK) w Sławięcicach. Należą do niej dwie spółki wniesione przez gminę Kędzierzyn-Koźle - Czysty Region (dawniej Miejskie Składowisko Odpadów), a od niedawna także Usługi Komunalne, czyli firma zajmująca się głównie przewozem śmieci. Powstał więc potężny twór prowadzący gospodarkę naszymi odpadami, w zamian pobierający i tak już niemałe opłaty i czerpiący dochody z odzyskanych surowców. Okazuje się jednak, że to za mało. Mieszkańcy muszą przygotować się na podwyżkę.
Na ostatniej sesji rady miasta przewodniczący Czystego Regionu Krzysztof Ważny przez kilka godzin był "grillowany" przez radnych, którym pomysł podwyżek bardzo się nie spodobał. Uważają, że związek powinien poszukać sposobów na optymalizację swojej działalności, a nie sięgać do kieszeni mieszkańców.
Podwyżka to nie jedyny problem. Radni mieli szereg zastrzeżeń co wywiązywania się Czystego Regionu z podstawowego obowiązku, a więc odbioru śmieci. Notoryczny problem to na przykład zbyt mała ilość pojemników żółtych na odpady surowcowe przy blokach.
- Pojemniki szybko się zapełniają. Mieszkańcy, którzy segregują śmieci, nie mają co z nimi zrobić. Albo więc zostawiają je obok kosza, albo wrzucają do pojemników na odpady zmieszane. Inna rzecz, na którą zwracają uwagę mieszkańcy, to zmniejszenie pojemności kubłów, co już uważają za ukrytą podwyżkę - mówił przewodniczący rady miasta Andrzej Kopeć.
Krzysztof Ważny odbijał piłeczkę, stwierdzając, że głównym źródłem problemu jest niewystarczający poziom prawidłowej segregacji śmieci przez mieszkańców. Czysty Region poddaje recyklingowi około 21 proc. odpadów. Tymczasem zgodnie z prawem jeszcze w tym roku powinno to być 30 proc., w kolejnym 40, a za kolejny rok aż 50 proc.
- Jeśli chodzi o częstotliwość wywozów, to powinna być ona wystarczająca. Problemem jest to, że do pojemników trafiają nie te odpady, co powinny. O ile w zabudowie jednorodzinnej jesteśmy w stanie to kontrolować, w przypadku bloków nie jest to takie proste - tłumaczył Krzysztof Ważny.
Arytmetyka wyłania się z tego prosta. Czysty Region wyodrębnia z odpadów surowce, które sprzedaje do dalszego przetworzenia. To na przykład plastik. Jeśli odpady tego rodzaju docierają do RIPOK prawidłowo wysegregowane, łatwo, a więc i relatywnie tanio, można wprowadzić je na ścieżkę recyklingu. Im jest ich więcej, tym większe przychody ze sprzedaży surowca dla Czystego Regionu. Jeśli frakcje odpadów docierają na RIPOK wymieszane, ich wyodrębnienie staje się trudne i kosztowne, a więc związek zarabia mniej lub dopłaca, jeśli masa śmieci nadaje się tylko do spalenia. Wniosek: mieszkańcy, którzy nie segregują śmieci, uniemożliwiają związkowi zarabianie pieniędzy, w wyniku czego pojawiają się braki w kasie, a to wymusza podwyżkę. Wyższe rachunki zapłacą także ci, którzy swoje odpady rozdzielają prawidłowo, a to na pewno nie zmotywuje ich, by nadal to robić.
- Dodatkowo, zgodnie z rozporządzeniem, będziemy musieli dostarczyć także pojemniki niebieskie i brązowe, co oznacza pięciokrotny wywóz odpadów z każdej altany, co oczywiście przełoży się na wzrost kosztów (...) Będziemy musieli więc zmierzyć się ze zmianą stawek za wywóz odpadów - wyjaśniał przewodniczący Ważny, dodając, że podwyżkę wymusza także rosnący strumień odpadów oraz cena paliwa.
Decyzja już zapadła. Podczas Zgromadzenia Gmin Związku Czysty Region postanowiono, że od sierpnia opłata dla jednej osoby za odpady segregowane wzrośnie z 12,5 zł do 15 zł, a za odpady zmieszane z 20 zł do 24 zł. Dotychczasowe stawki obowiązują od 2013 roku.
Przewodniczący Krzysztof Ważny nie zdołał przekonać radnych, że wprowadzenie podwyżki jest uzasadnione. Przeważał argument, że nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej. Pojawiły się też głosy krytyczne wobec działań edukacyjnych skierowanych do mieszkańców pod kątem selektywnej zbiórki. Związek wzbrania się też przed nakładaniem wyższej opłaty na nieruchomości, których mieszkańcy wyrzucają śmieci jak popadnie, choć deklarowali, że będą segregować.
- Wszystko świadczy o tym, że mieszkańcy na dzień dzisiejszy nie są zainteresowani prowadzeniem skutecznej segregacji. Była kiedyś mowa o ostrzeżeniach w formie żółtych i czerwonych kartek, a nic nie słyszy się o tym, by było to praktykowane, a tym bardziej o decyzjach administracyjnych o zmianie deklaracji, jeśli segregacja jest prowadzona niezgodnie z nią. Jeśli więc mieszkańcy wiedzą, że można płacić mniej i nie segregować, to nie dziwmy się, że tak to działa - konkludował radny Adam Oczoś.
Radny przypomniał również, że gdy projektowano włączenie do związku spółki działającej na terenie składowiska odpadów, która za 22,5 mln zł wybudowała w Sławięcicach RIPOK, oraz spółki Usługi Komunalne (obie należały do gminy Kędzierzyn-Koźle), przekonywano, że przełoży się to na niższe koszty funkcjonowania całego systemu. Tymczasem okazuje się, że budżet się nie domyka i związek musi ratować się podwyżkami.
- Ja osobiście czuję się oszukany. Te wszystkie działania podejmowaliśmy, aby było taniej. Tymczasem okazuje się, że dla mieszkańców będzie drożej - komentował radny Tomasz Scheller.
- Członkostwo w związku nie jest nam do niczego potrzebne. Obecnie najlepsze wyjście to z niego wystąpić i samodzielnie prowadzić tę gospodarkę. Gminy, które tak postępują, lepiej na tym wychodzą, a mieszkańcy mają taniej - przekonywał z kolei radny Grzegorz Mateja.
Radny Oczoś przeanalizował dane z Czystego Regionu. Wynika z nich, że na odpadach odbieranych z terenu gminy Kędzierzyn-Koźle i Zdzieszowice związek zarabia. Dopłaca do odpadów, które trzeba przetransportować aż z 9 pozostałych gmin. Najgorzej pod tym względem wypada Reńska Wieś.
- Jaki zatem interes mamy w przynależności do związku? - pytał Oczoś. - Czy na tym ma polegać solidarność gmin zrzeszonych w związku, że to mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla mają pokrywać niedobory generowane przez pozostałych?
Radny pytał, co by było, gdyby gmina Kędzierzyn-Koźle samodzielnie prowadziła gospodarkę odpadami i czy wówczas także konieczne byłoby podwyższanie opłat.
Wystąpienie ze związku może jednak nie być takie proste. Gmina Kędzierzyn-Koźle sama nie utrzyma statusu Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów zakładu w Sławięcicach ze względu na zbyt małą ilość śmieci - minimum to 120 tys. ton rocznie. To mogłoby oznaczać konieczność transportu naszych śmieci na inny najbliższy RIPOK, który znajduje się w Kietrzu, a to bardzo duże koszty.
- Utrzymanie RIPOK jest możliwe tylko wtedy, gdy zapewnimy odpowiedni strumień odpadów, a zapewnimy go tylko wtedy, gdy będziemy współdziałać z innymi gminami - mówił wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla, a jednocześnie członek zarządu związku Artur Maruszczak.
Radni zwracali jednak uwagę, iż nie jest powiedziane, że po wystąpieniu Kędzierzyna-Koźla ze związku gminy nadal nie będą dostarczać na nasz RIPOK swoich śmieci. Pytano też o zróżnicowanie opłat dla gmin tworzących związek. Prawnie jest taka możliwość, ale na razie nie ma o tym mowy.
Na sesji rady miasta Krzysztof Ważny przyznał, że związek odstąpił od odgórnego nakładania wyższej opłaty na nie segregujące wspólnoty i spółdzielnie, uginając się pod presją społeczną - był oskarżany o stosowanie przywoływanej już odpowiedzialności zbiorowej, która jednak najwyraźniej nie jest tak drażliwa w kwestii podwyżki opłat. Czysty Region dysponuje danymi na temat tego, jak prowadzona jest segregacja u danych zarządców i, według zapewnień przewodniczącego, w każdej chwili jest w stanie zmienić ich deklarację. Polityka w tej mierze ma zostać zaostrzona, o czym na sesji poinformował Artur Maruszczak.
Rada miasta przyjęła wniosek Adama Oczosia o podwyższenie opłaty za odpady niesegregowane, a także wniosek radnego Ryszarda Masalskiego dotyczący kontroli "szczelności systemu śmieciowego". To jednak nie wpłynie na już uchwaloną podwyżkę.
Napisz komentarz
Komentarze