Wiadomość o ciąży była dla państwa Kabut najcudowniejszą informacją. Radość z faktu, że już niedługo na świat przyjdzie upragnione dziecko, była tak silna, że pozwalała dzielnie znosić uporczywe dolegliwości ciążowe. Do 30. tygodnia rodzicie żyli w przekonaniu, że ich maleństwo przyjdzie zdrowe i jedyne, na czym się skupią, to na byciu idealnymi rodzicami.
Niestety, w 30. tygodniu ciąży ich spokój zakłóciło wnikliwe spojrzenie na monitor USG lekarza prowadzącego ciążę. Cisza podczas przyglądania się maleństwu zaniepokoiła rodziców, po chwili usłyszeli: „jedna komora serca, jest mniejsza”. Tydzień później potwierdziła się smutna wiadomość, maleństwu zdiagnozowano atrezję zastawki tętnicy płucnej, hipoplazję prawej komory serca.
- Wtedy nie wiedzieliśmy, co to oznacza, ale już niedługo przekonaliśmy się, że do końca życia będziemy wdzięczni panu doktorowi za wykrycie nieprawidłowości i skierowanie nas do odpowiednich specjalistów, żeby zapewnić naszej małej dziewczynce jak najlepszą opiekę. Tydzień później podczas szczegółowego echo serca płodu diagnoza się potwierdziła: atrezja zastawki tętnicy płucnej, hipoplazja prawej komory serca. Dopadło nas przerażenie. Co dalej z naszą wymarzoną córeczką?! Było oczywiste, że musimy zrobić wszystko, by zapewnić jej jak najlepsze życie, mimo to, że będzie to życie tylko z połową serduszka. Wyprawka, pokoik, kołyska już nie były najważniejsze. Zamiast wybierać wózek musieliśmy wybrać szpital, w którym nasza ciężko chora córka przyjdzie na świat – mówią rodzicie dziewczynki.
Ola urodziła się siłami natury w specjalistycznym ośrodku w Rudzie Śląskiej. Rodzicie mogli ją przytulić tylko na chwilę, od razu po porodzie musiał zostać podany lek umożliwiający przeżycie dziewczynki do czasu operacji, która miała się odbyć w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Pierwsze 14 dni Ola spędziła na oddziale intensywnej terapii i patologii noworodka, gdzie przeszła sześciogodzinną operację ratującą życie.
- Były to najdłuższe godziny w naszym życiu. Operacja polegała na wycięciu ubytku międzyprzedsionkowego i wykonaniu zespolenia systemowo-płucnego. Operacja powiodła się, ale na ten moment to były jedyne pozytywne przekazane nam wiadomości. Nasza kochana Oleńka została przekazana na oddział anestezjologii i intensywnej terapii, gdzie spędziła miesiąc. My mogliśmy być z nią jedynie 2-3 godziny dziennie, często zabraniano nam nawet złapać ją za rączkę czy pogłaskać po główce. Przed każdą wizytą u córeczki modliliśmy się, aby tego dnia nie przywitali nas lekarze z informacją o kolejnych powikłaniach. Każdego dnia przychodziliśmy i liczyliśmy, ile kroplówek wisi nad naszą kruszynką. Dni upływały bardzo powoli. Lekarze zapewniali jedynie, że trzeba czasu – opowiadają rodzice.
Ola trafiła na oddział kardiochirurgii, tam rodzice mogli ją nareszcie wziąć na ręce, przytulić, pogłaskać. Na szczęście dziewczynka, która dotychczas była karmiona pozajelitowo, zaczęła jeść ze smoczka. Po dwóch miesiącach otrzymali najcudowniejszą wiadomość: Ola mogła wrócić do domu!
Jak wspominają rodzicie ich życie było prawie normalne, radość z uśmiechów dziecka była dl nich niesamowitą nagrodą, jednak cały czas towarzyszyła obawa o zdrowie maleństwa.
- Zmartwień przysparzały nam kontrolne badania echa serca. Wyniki były niezadowalające, ponieważ lekarze stwierdzili niedomykalność zastawki dwudzielnej, czyli znajdującej się między lewym przedsionkiem i lewą komorą (częścią serca, która zaopatruje organizm Oli w krew, ponieważ prawa komora jej serduszka nie działa – red.). Jeden z lekarzy oświadczył, że wysoki stopień niedomykalności zastawki może wykluczyć naszą córeczkę z dalszych etapów leczenia polegających na stworzeniu serca jednokomorowego, które będzie pracowało prawie jak zdrowe – mówią rodzicie.
Za miesiąc Ola skończy pół roku. Mając sześć miesięcy powinna przejść kolejny etap leczenia. W Polsce nie wyznaczono jeszcze terminu operacji dziecka, nadzieja pojawiła się w klinice w Niemczech.
- Profesor Malec z niemieckiej kliniki wyznaczył termin operacji na marzec 2018 roku, to najbardziej optymalny dla Oleńki czas. Dzięki operacji wykonanej w wyznaczonym czasie maksymalnie zmniejszymy ryzyko możliwych powikłań. Wszystko jednak zależy od tego, kiedy uda nam się zebrać pieniądze na operację Oli. Chcemy pokazać naszej Oleńce piękno tego świata, wspólnie słuchać muzyki, chodzić na spacery, uczyć ją liczyć i czytać. Nadzieję na wspólne dalsze szczęśliwe życie nasze i Oleńki dał nam właśnie profesor Malec. Jest to specjalista, któremu z pełnym zaufaniem jesteśmy w stanie powierzyć serduszko naszej ukochanej córki. Gdybyśmy mogli, oddalibyśmy jej nasze serca. Jedyne co możemy zrobić, to umożliwić jej przeprowadzenie operacji w Klinice w Münster – stwierdzają rodzicie.
Koszt leczenia to 37 000 euro, tj. około 157 000 złotych. Jest to zdecydowanie za dużo dla rodziny dziewczynki. Sami nie są w stanie zebrać takiej sumy, tym bardziej, że przed dzieckiem za około 2,5 roku kolejna operacja i kolejna walka rodziców o zebranie pieniędzy na życie ich Oleńki.
Rodzicie małej dziewczynki proszą o wsparcie finansowe, które pozwoli Oli podjąć leczenie w wybranej klinice na terenie Niemiec.
Fundacja na rzecz Dzieci z Wadami Serca COR INFANTIS
- Nałęczowska 24, 20-701 Lublin 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150
Dla wpłat zagranicznych:
USD PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024, EUR PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022
Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpk Bank: BGŻ BNP PARIBAS oddział w Lublinie, ul. Probostwo 6A, 20-089 Lublin wpłaty w tytule przelewu z dopiskiem: Aleksandra Kabut 1% podatku można przekazać podając w zeznaniu podatkowym PIT, w rubrykach dotyczących przekazania 1% podatku: KRS 0000290273 a w polu cel szczegółowy: Aleksandra Kabut.
Napisz komentarz
Komentarze