Paweł Szustakiewicz to dla większości osób po prostu B-Boy Guma. Chłopak z Kędzierzyna-Koźla który pokochał breakdance i tą miłością zaraża dzieci z grupy Funky Kids, sekcji, którą prowadzi w Miejskim Ośrodku Kultury. Na swoim koncie ma wiele sukcesów w zawodach tanecznych, m.in. doszedł do półfinału w niemieckich zawodach breakdance, a ostatnio zdobył trzecie miejsce w „Limanowa Hip Hop Jam”.
Breakdance to taniec, którego początki sięgają lat 70. Narodził się w Bronksie, dzielnicy Nowego Jorku i jest on jednym z czterech podstawowych i nieodłącznych elementów kultury hip hop. To styl taneczny z dużą liczbą elementów siłowo-sprawnościowych oraz kroków wykonywanych „w parterze”, czyli rękami i nogami, często całym ciałem na ziemi.
Paweł Szustakiewicz tańcem zainteresował się dopiero, gdy wspólnie z starszym bratem,który tańczył już od dawana, oglądali kasety video z nagraniem zawodów tańca breakdance. Urzekły go umiejętności kilkuletniego tancerza i uświadomił sobie, że przecież jest w podobnym wieku i też mógłby tak tańczyć. Zafascynowany umiejętnościami starszego brata, trenował razem z nim. Z każdym mijającym rokiem Paweł wkręcał się w breakdance coraz bardziej. Nie mając jeszcze szczególnych umiejętności zatańczył swój taniec na komesie i ku jego zaskoczeniu zachwycił wszystkich.
- Pierwszy raz w życiu czułem się tak wyjątkowo. Nie sądziłem, że mój raczkujący breakdance przypadnie komukolwiek do gustu. Dało mi to mega kopa do dalszej pracy nad sobą – wspomina Paweł.
Praca w kierunku doskonałości
Paweł rozpoczął mozolną pracę nad własnym ciałem, wszystko po to, aby jego taniec był coraz lepszy. Prezentował swoje umiejętności początkowo na deskach Domu Kultury „Chemik”, z czasem próbował swoich sił w zawodach breakdance.
- Pierwsze moje zawody tańca to rybnickie „Bez spiny”. Występowałem w składzie z moim kolegą Darkiem i innymi tancerzami, m.in. B-Boyem Thomasem, światowej klasy tancerzem. Pokonaliśmy jedną z najlepszych ekip w Polsce. To było niesamowite zwycięstwo, choć ja niewiele się do niego przyczyniłem – mówi Paweł.
Kolejne zawody to Sandomierz, gdzie wspólnie z ekipą doszedł do ćwierćfinału, następnie międzynarodowe zawody w Niemczech, gdzie dotarł do półfinału.
- Po zawodach w Niemczech byliśmy wykończeni, wielogodzinna jazda samochodem, przemęczenie, a na parkiecie trzeba było dać z siebie wszystko – wspomina
Na początku roku Paweł wziął udział w zawodach w Raciborzu, szło mu bardzo dobrze, lecz niestety pech przekreślił jego szanse na zwycięstwo. Podczas ćwierćfinału doznał kontuzji i musiał zrezygnować z dalszego udziału. Jednak wytrwałość i miłość do tańca wciąż zwyciężała nad słabościami ciała i już we wrześniu wspólnie z kolegami z Opola wziął udział w kolejnym konkursie, tym razem „Limanowa Hip Hop Jam”, zdobywając trzecie miejsce.
- Ze względu na panujące warunki były to trudne zawody. Tańczyliśmy pod sceną, padał deszcz, ciężko było się rozgrzać. Byłem po męczącym tygodniu pracy i naprawdę ciężko mi się tańczyło- mówi Paweł.
Kontuzyjna droga samouka
Dla Pawła nie tylko zwycięstwa były mobilizujące, ale również przegrane. Po każdej porażce tak samo jak po zwycięstwie, wytrwale trenował, udoskonalając swoje umiejętności. Niestety nie obyło się bez wielu kontuzji, które w tym stylu tanecznym niestety są częste.
- Sam dochodziłem do wielu rzeczy, uczyłem się rozciągać, rozgrzewać itp. Dostałem od chłopaków podstawy, ale bez własnej pracy niewiele by z tego było. Po wielu kontuzjach wiem, że do pewnych ruchów powinienem podchodzić zupełnie inaczej. Właśnie dlatego mówią na mnie Guma, bo dużo się rozciągałem. Choć moja ksywa wynikała paradoksalnie z moich nieumiejętności. Kiedy uczyłem się wykonywać pewien ruch pod okiem mojego kolegi, stwierdził, że robię to gumiasto i Guma miała być takim przezwiskiem, aby mnie motywować do nauki. No i się przyjęło, choć tego ruchu się nauczyłem się wykonywać prawidłowo, to ksywa została do dnia dzisiejszego – śmieje się Paweł.
- Ze względu na moje kontuzje, wiele razy myślałem, może zrobię sobie przerwę od tańca, lecz nigdy nie podjąłem się nawet takiej próby. Za bardzo się wkręciłem w ten styl i nie potrafię przestać, mimo że czasem mój organizm mnie do tego namawia. To niezwykle uzależniający sport, wiele razy idę rano do pracy kulejąc – dodaje.
Uczył się na błędach, teraz wiedzę przekazuje dzieciom
Kiedy rozpoczął swoją przygodę jako trener sekcji breakdance w Miejskim Ośrodku Kultury postanowił zarażać miłością do tego sportu najmłodszych tancerzy. W miarę możliwości na podstawie swojej wiedzy stara się uchronić dzieci przed kontuzjami, stawiając na odpowiednią rozgrzewkę i rozciąganie. Po roku pracy z małymi B-Boyami nazwał grupę „Funky Kids” i ta nazwa została do dnia dzisiejszego.
- Nie chciałem aby sekcja nazywała się po prostu kółko breakdance. Zależało mi na tym, aby więcej ludzi zobaczyło, jak fajnie można bawić się tańcem i jaką fajną jesteśmy grupą. Burzyć nieco stereotypy związane z kulturą hip-hop-mówi.
- Prowadząc trzy lata grupę uczę się też odpowiedniego podejścia do dzieci, bo wcześniej nie miałem takie doświadczenia. Są dni, gdzie trudno jest je okiełznać, lecz muszę zrobić wszystko, aby mnie słuchały. Ode mnie zależy ich bezpieczeństwo na zajęciach – dodaje Paweł.
Zajęcia prowadzone są dwa razy w tygodniu w dwóch grupach wiekowych. Dzieci nie tylko uczą się tańca, lecz poznają nieco historii tego stylu, oczywiście nie brakuje pokazów w wykonaniu prowadzącego. Mali tancerze prezentują swoje umiejętności podczas wielu uroczystości organizowanych w mieście.
B-Boy lifestyle i wielka podróż…
Breakdance to przede wszystkim element kultury hip-hop, a B-Boy to nie tylko tancerz, to osoba żyjąca określonym stylem życia.
- B-boy lifestyle to codzienność, ubiór, styl, sposób chodzenia, jedzenie, zachowywanie się. To co robię czyli treningi, wyjazdy, całe moje życie to B-Boy lifestyle – uśmiecha się Paweł.
Kilka lat temu Paweł wspólnie z dobrymi znajomymi postanowił wyjechać na nietypowy urlop i spróbować żyć z tańca. Była to podróż po Europie, bez wcześniej zamówionych noclegów, bez z góry odłożonej gotówki na życie. Wszystkie pieniądze zarabiali tańcząc na ulicach wielkich miast.
- Zwiedziliśmy Niemcy, Austrie, Włochy i Hiszpanię, tańcząc w centrach miast. Było to niesamowite przeżycie. Breakdance to w końcu taniec ulicy i właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na taki wyjazd - opowiada Paweł.
Przez dwa miesiące Paweł i jego przyjaciele tańczyli, zarabiając na życie. Spali na plażach lub w parkach, myli się pod prysznicami na plażach, a w mieście pod hydrantami.
- To było bardzo wymagające zajęcie, wysiłkowo wyzwanie spore, no i nigdy nie wiadomo, ile się dokładnie zarobi. Do tego spanie ciągle w innym miejscu… Jednak przygoda całkiem fajna. Byliśmy mile zaskoczeni odbiorem nas przez różnych ludzi, z różnych kultur – wspomina tancerz.
Wciąż można zapisać się na do grupy Funky Kids, poznać tajniki breakdance i trenować wspólnie z B-Boyem Gumą. Więcej informacji o zapisach w Miejskim Ośrodku Kultury w Kędzierzynie-Koźlu.
Reklama
B-Boy lifestyle, czyli hip-hopowy świat Pawła Szustakiewicza, trenera grupy "Funky Kids"
- 18.10.2017 18:20
Powiązane galerie zdjęć:
Napisz komentarz
Komentarze