Każdemu, kto myśli o kupnie używanego samochodu, śni się ten sam koszmar: po kilku tygodniach okazuje się, że to kupa złomu. Pan Tomasz z Kędzierzyna-Koźla przeżył go na jawie. Został oszukany przez nieuczciwych handlarzy. Tym razem jednak źle trafili. Musieli zabrać wrak i oddać pieniądze. A to nie koniec ich kłopotów.
Godziny spędzone na przetrząsaniu portali ogłoszeniowych i w końcu jest – taki, jakiego szukał. Według opisu, wszystko w najlepszym porządku – niski przebieg, bezwypadkowy, serwisowany i zadbany. Cena raczej w górnych widełkach za te egzemplarze, ale w końcu za dobre auto trzeba wyłożyć.
- Ogłoszenie wyglądało dobrze. Auto było świeżo sprowadzone z Niemiec. Na zdjęciach sprawiało wrażenie świetnie utrzymanego, a z opisu wynikało, że to tak zwana „igła”. Postanowiłem, że pojadę je zobaczyć – opowiada pan Tomasz.
Była wczesna jesień zeszłego roku. Audi A4 z 2008 roku stało w jednym z komisów samochodowych na Opolszczyźnie. Cena 41 tys. zł. Przebieg 98 tys. km. Sprzedawca tylko utwierdził pana Tomasza, że trafił na bardzo dobry egzemplarz. Auto miało być całkowicie sprawne. Nie wymagało żadnego wkładu finansowego. Komis gwarantował to na piśmie łącznie z autentycznością przebiegu.
- Zdecydowałem się go kupić. Przez pierwszych kilka tygodni wszystko było w porządku. Parę razy pojechałem tym samochodem w trasę. Nie było się do czego przyczepić. Aż pewnego dnia zapaliły się wszystkie kontrolki, a auto po prostu się zatrzymało – wspomina pan Tomasz.
Okazało się, że silnik uległ poważnej awarii. Mechanik, do którego audi zostało zaholowane, zaproponował panu Tomaszowi wymianę całej jednostki napędowej. Nie było sensu remontować silnika, który, według diagnozy warsztatu, po prostu się rozpadł. Koszt wymiany silnika na używany – co najmniej 10 tys. zł. Wtedy do pana Tomasza dotarło, że został oszukany.
- Oczywiście pierwsze, co zrobiłem, to skontaktowałem się z komisem, ale kilka razy dano mi tam do zrozumienia, że nie mam tam czego szukać, a firma nie będzie odpowiadać za to, że zepsułem auto. Byłem zbywany. Szef wcale nie chciał ze mną rozmawiać. Powtarzano mi tylko, że z autem w Polsce nic nie było robione i zostało mi sprzedane dokładnie w takim stanie, w jakim zakupiono je w Niemczech. Prawdopodobnie to typowe postępowanie z klientami, którym przytrafiła się podobna sytuacja. Nie wiedziałem, co robić. Niewiele brakowało, a machnąłbym ręką i z własnej kieszeni naprawiał to auto. Na szczęście znajomy skontaktował mnie z prawnikiem, który specjalizuje się w reprezentowaniu osób oszukanych przez nieuczciwych handlarzy – mówi pan Tomasz.
Równolegle pan Tomasz złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia oszustwa przez komis polegającego na poświadczeniu nieprawdy co do przedmiotu transakcji. Jednocześnie udało się wydobyć dokumenty celne potwierdzające stan audi w momencie przekraczania granicy.
Okazało się, że samochód był sprowadzany z uszkodzonym silnikiem i skrzynią biegów, a do tego miał przebieg wyższy o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Biuro prawne przesłało te ustalenia do właściciela komisu z żądaniem przyjęcia zwrotu samochodu i oddania pieniędzy. Jednocześnie w firmie pojawiła się policja. Dopiero wtedy komis zaczął rozmawiać z panem Tomaszem. Najpierw zaproponowano mu, że auto zostanie bezkosztowo naprawione we wskazanym warsztacie.
- Po tym wszystkim nie chciałem o tym słyszeć. Całkowicie utraciłem zaufanie do tych ludzi. Ostatecznie, po kolejnej rundzie przepychanek, firma z wielkim oporem zgodziła się na podpisanie ugody – opowiada pan Tomasz.
Auto zwrócił i odzyskał całą kwotę, którą za nie zapłacił, a także dodatkowe kilka tysięcy złotych jako rekompensatę – łącznie 46,5 tys. zł. To jednak nie kończy sprawy. Policja zakończyła już dochodzenie pod kątem oszustwa. Handlarz będzie odpowiadał przed sądem w sprawie karnej. Niebawem pierwsza rozprawa.
Imię głównego bohatera zostało zmienione
Reklama
Można wygrać z nieuczciwym handlarzem autami. Pan Tomasz odzyskał pieniądze
- Grzegorz Stępień
- 11.08.2017 09:55
Napisz komentarz
Komentarze