Czego ludzie nie wiedzą, to sobie wymyślą. To porzekadło jak ulał pasuje do historii o poszukiwaniach źródeł benzenu, które na własną rękę przeprowadziła jedna z gazet lokalnych w Kędzierzynie-Koźlu. Po czym ogłosiła, że je odkryła i to w lesie – w oddaleniu od zakładów, które produkują ten węglowodór lub używają go w swoich procesach. Teraz nie ma już wątpliwości, że wykreowano wtedy alternatywną rzeczywistość. Pytanie tylko, po co?
Benzen pojawiający się w powietrzu Kędzierzyna-Koźla to nierozwiązany od lat problem. Pomimo narastającego wzburzenia społecznego i działań podejmowanych przez różne instytucje truciciela nadal nie udało się złapać za rękę. Gwałtowne skoki stężenia tego szkodliwego związku ciągle się powtarzają.
Na terenie Kędzierzyna-Koźla znajduje się kilka firm, które produkują benzen lub używają go w swoich procesach technologicznych. Do tego dochodzi pobliska koksownia w Zdzieszowicach. To one powszechnie utożsamiane są ze źródłem problemu, choć nigdy nie zdołano tego udowodnić, a w dalszej kolejności wyeliminować przyczynę pików. Natomiast historię o tym, że benzenem truje nas rurociąg z gazem koksowniczym, można włożyć między bajki.
Po tym, jak w kilku publikacjach opisano leśne poszukiwania wycieków gazu z benzenem i ich spektakularne rezultaty, które uzyskano dzięki pomiarom wykonanym na własną rękę niewiadomego pochodzenia sprzętem, sprawą zainteresował się kędzierzyński senator Grzegorz Peczkis. Wystąpił o sprawdzenie, czy rurociąg należący do Polskiej Spółki Gazownictwa, którym przesyłany jest gaz koksowniczy pomiędzy koksownią w Zdzieszowicach a elektrownią w Blachowni i zakładami w Azotach, rzeczywiście stanowi zagrożenie. Sprawę zbadał Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Kędzierzynie-Koźlu. Właśnie otrzymaliśmy ustalenia.
- Odpowiedź nie pozostawia żadnych złudzeń. Nie jest możliwe, aby w trakcie przesyłu gazu tym rurociągiem następowało jego upuszczanie, które mogłoby powodować emisję benzenu przekraczającą jakikolwiek dopuszczalny stan. To potwierdzają ciągłe pomiary ciśnienia. Nie nastąpiła sytuacja, w wyniku której uruchomione zostałyby zawory upustowe. Te same pomiary wykluczają wydostawanie się istotnych ilości gazu na przykład w wyniku awarii - zapewnia Grzegorz Peczkis.
„Wszystkie zlokalizowane nieszczelności na gazociągach są usuwane w możliwie najkrótszym czasie. Podczas normalnej eksploatacji w miejscach lokalizacji zespołów zaporowo-upustowych nie jest wypuszczany gaz do atmosfery (…) Do tej pory nie odnotowaliśmy przypadku otwarcia zaworów” – czytamy w piśmie Powiatowego Inspektora Budowlanego.
Podano także skład gazu przesyłanego w rurociągu. Zawiera 0,1 proc. benzenu.
- Gdyby nawet doszło do wypuszczenia gazu czy to w wyniku upustu, czy awarii, wykluczone jest, aby doszło do pojawienia się znaczących stężeń benzenu w powietrzu. A zatem ta wątpliwość została wykluczona w temacie stężenia benzenu w Kędzierzynie-Koźlu – stwierdza senator Grzegorz Peczkis.
Ostatni raz truciciel zaatakował 22 lipca o 8 rano, gdy stężenie benzenu w powietrzu wyniosło 48,8 mikrograma na metr sześcienny powietrza przy normie średniorocznej na poziomie 5 mikrogramów. Prawdziwy truciciel ma się więc całkiem dobrze.
Historię o benzenie z gazociągu można włożyć między bajki. W tych rurach praktycznie go nie ma
- Grzegorz Stępień
- 25.07.2017 16:12
Data dodania:
25.07.2017 16:12
Napisz komentarz
Komentarze