Przypadki oszustw "na wnuczka" to prawdziwa plaga. Ich ofiarą niejednokrotnie padali też mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla. Kwoty szły w dziesiątki tysięcy, a ludzie tracili oszczędności życia. Niedawno w swoje sidła przestępcy próbowali wpędzić pana Tadeusza Głaza. Tym razem nie wyszło.
Jak niemal każdy emeryt, pan Tadeusz ma komórkę, którą kontaktuje się z rodziną i załatwia różne sprawy. Bardzo zdziwił się, gdy niedawno aparat wyświetlił połączenie przychodzące z z zastrzeżonego numeru.
- Kiedy dzwoni syn, wyświetla się jego imię, gdy córka, również. Teraz pokazywało tylko, że numer jest zastrzeżony. Ale postanowiłem odebrać - opowiada pan Tadeusz. - W słuchawce usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny, który krzyczał "tato, miałem wypadek, proszę, pomóż mi". Od razu się rozłączyłem. To na pewno byli oszuści! - nie ma wątpliwości.
Przed przestępcami okradającym starszych ludzi metodą na tzw. wnuczka przestrzegaliśmy wielokrotnie. To właśnie dzięki nagłaśnianiu takich przypadków panu Tadeuszowi zapaliła się czerwona lampka. Oszuści ze swoimi ofiarami kontaktują się telefonicznie, podając się za bliskiego członka rodziny, który popadł w poważne kłopoty i pilnie potrzebuje gotówki, po którą przyśle zaufaną osobę. Wersje oszustwa są niezliczone. Naciągacze podają się nawet za policjantów. Niestety, nadal bardzo często działają skutecznie.
Pan Tadeusz nie miał żadnych wątpliwości, że osoba w słuchawce nie była jego synem. Nawet więc do niego nie dzwonił. Od razu skontaktował się policją, której opowiedział całą historię.
Tak się to robi z fałszywymi wnuczkami. Pan Tadeusz zachował się wzorowo
- Redakcja
- 14.06.2017 09:07
Napisz komentarz
Komentarze