Po ukończeniu studiów ekonomicznych na renomowanej warszawskiej uczelni, Mariusz przez kilka miesięcy bezskutecznie szukał zajęcia w stolicy. Podpisał kontrakt na pracę sezonową w Holandii, ale tydzień przed wyjazdem otrzymał propozycję z Kędzierzyna-Koźla. Zaryzykował i przyjechał do miasta możliwości. – Dziś czuję się jakbym chwycił Pana Boga za nogi – przyznaje 26-latek.
Dobry żart tynfa wart
Duża część z Was rozszyfrowała nasz primaaprilisowy psikus. Niestety, Mariusz z Warszawy nie istnieje, podobnie jak nocne życie na kozielskiej starówce. Historia jest zmyślona, choć bardzo chcielibyśmy, aby była prawdziwa, bo to oznaczałoby, że żyjemy w lepszym mieście. Niektórzy z Was słusznie zauważyli, że jeśli głębiej wczytać się w nasz żart, sytuacja robi się zgoła niewesoła.
Naszą intencją było dostarczenie czytelnikom nieco rozrywki w ten chłodny i wietrzny dzień. Mamy nadzieję, że Wasza aktywność i wiele cierpkich, a zarazem celnych słów dotyczących tego, co dzieje się w Kędzierzynie-Koźlu, nie pozostaną bez echa i będą inspiracją dla ludzi rządzących miastem. Kto wie, może kiedyś zmyślona przez nas historia zdarzy się naprawdę? Niemniej, zachęcamy do dalszej lektury...
Historia Mariusza podobna jest do losów setek tysięcy młodych ludzi w naszym kraju. Od urodzenia dorastał na warszawskim Żoliborzu. Po zdaniu matury zdecydował się na studia ekonomiczne. Wiosną 2014 roku ukończył je z wyróżnieniem. - Tematem mojej pracy magisterskiej było zarządzanie firmą w czasie kryzysu. Opracowanie do tego stopnia spodobało się mojemu mentorowi, że zaproponował mi otwarcie przewodu doktorskiego. Odmówiłem, uznając, że na doktorat przyjdzie jeszcze czas. W pierwszej kolejności chciałem sprawdzić się w pracy zawodowej – wspomina Mariusz.
Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Mężczyzna przez kilka miesięcy bezskutecznie szukał pracy w stolicy. - Praktycznie każda atrakcyjna oferta, na którą natrafiłem była z góry ustawiona. Znalezienie porządnej pracy bez znajomości okazywało się niemożliwe. Co najwyżej oferowano mi staże w korporacjach bądź umowy śmieciowe. Po czterech miesiącach poszukiwań byłem załamany. Zdecydowałem się na podjęcie pracy fizycznej w Holandii. Nie chciałem dłużej żyć na rachunek rodziców – wspomina 26-latek.
W połowie listopada, na tydzień przed zaplanowanym wyjazdem, otrzymał maila z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną w Kędzierzynie-Koźlu. - Szukając pracy rejestrowałem się na różnych stronach internetowych. Oferta wydawała się ciekawa, choć w tamtej chwili nie miałem nawet pojęcia, gdzie leży Kędzierzyn-Koźle. Jedyne z czym kojarzyłem miasto, to drużyna siatkarska. Pracodawca naciskał na spotkanie. Zaoferował, że pokryje koszty mojego przyjazdu oraz wykupi mi nocleg w hotelu. Spodobało mi się jego podejście, różniło się od tego, co spotykało mnie do tej pory – opowiada Mariusz.
Rozmowa okazała się bardzo interesująca. - Zaoferował mi posadę specjalisty do spraw handlu w dynamicznie rozwijającej się firmie z branży chemicznej. Wynegocjowałem pensję w wysokości 6 tysięcy brutto. W stolicy to byłoby niewiele, ale jak na warunki kędzierzyńskie jest to całkiem przyzwoite wynagrodzenie – mówi 26-latek.
Wydawałoby się, że dla młodego człowieka, który całe swoje życie spędził w stolicy, Kędzierzyn-Koźle będzie mało interesującym miejscem do życia. Nic bardziej mylnego. - Zamieszkałem w Śródmieściu. Znajomi z pracy już w pierwszym tygodniu zaopiekowali się mną i oprowadzili po mieście. Byłem zaskoczony tym, ile dzieje się w Kędzierzynie-Koźlu. Hasło „miasto możliwości” idealnie oddaje klimat tego miejsca. Cztery domy kultury, trzy kina, fajne kluby tętniące życiem i salony gier praktycznie na każdej ulicy w mieście. Oj dzieje się! – zachwala Mariusz. – A starówka kozielska jest po prostu urocza. Można zwiedzać bez końca, zabytki są unikatowe i bardzo zadbane. Dobre miejsce na romantyczny spacer. A po nim warto wybrać się na rynek, który do późnych godzin wieczornych tętni życiem. Filiżanka kawy lub lampka wina w którejś z tutejszych klimatycznych restauracyjek nigdzie nie smakuje lepiej – zachwala warszawiak.
Świeżo upieczony mieszkaniec „miasta możliwości” jest też pod wrażeniem kędzierzynian. - W wielkim mieście jakim jest Warszawa ludzie są dla siebie anonimowi. Tu sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ludzie uśmiechają się do siebie na ulicach i w autobusach, są bardzo życzliwi i pomocni. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim – ekscytuje się mężczyzna.
Przeprowadzka do Kędzierzyna-Koźla okazała się strzałem w dziesiątkę nie tylko dla rozwoju zawodowego 26-latka. Dzięki bogatemu życiu towarzyskiemu, z którego znane jest nasze miasto, Mariusz niedawno poznał bratnią duszę. Jego wybranką okazała się o trzy lata młodsza Edyta. Dziewczyna wychowywała się na osiedlu Blachownia, ale od trzech lat studiuje we Wrocławiu. Para poznała się na imprezie i od razu przypadła sobie do gustu, zakochani spędzają razem całe weekendy. - Zawsze wracam w weekendy do domu. W Kędzierzynie można odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku, a przy okazji spotkać wielu znajomych. Teraz już wiem, że również po zdobyciu dyplomu będę chciała tu wrócić. Myślę, że po ukończeniu studiów pedagogicznych bez problemu znajdę pracę w jednej ze szkół – deklaruje Edyta.
Choć zakochani są parą dopiero od kilku miesięcy, to snują już poważne plany na przyszłość. - Na razie wynajmuję mieszkanie, ale wkrótce będziemy chcieli uwić własne gniazdko. Ceny mieszkań w Kędzierzynie-Koźlu są przystępne dla młodych ludzi. Myślimy już też o założeniu rodziny, chciałbym, żeby moje dzieci dorastały w tym pięknym mieście, a ja sam chciałbym się tu zestarzeć – mówi Mariusz.
Reklama
Z Warszawy do Kędzierzyna-Koźla. Tu znalazł wymarzoną pracę i miłość życia
- 01.04.2015 10:50
Napisz komentarz
Komentarze