Pracownicy Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kędzierzynie-Koźlu nigdy nie zobaczyli obiecanych im kilka lat temu przez ówczesne szefostwo podwyżek wynagrodzeń. Bo też była to obietnica bez pokrycia – broni się obecny dyrektor lecznicy – a na jej realizację nie zagwarantowano pieniędzy. Teraz po raz kolejny będą musiały się one znaleźć. Tak orzekł sąd. Dla szpitala może oznaczać to problemy finansowe.
W 2011 roku Anatol Majcher, ówczesny dyrektor SP ZOZ, zawarł ze związkami zawodowymi działającymi porozumienie gwarantujące podwyżki wynagrodzeń o 5 procent i o kolejne 5 procent od 1 kwietnia 2013 roku. Trudna sytuacja finansowa spowodowała, że ustalenia najpierw zostały zawieszone, a w czerwcu 2014 roku obecny dyrektor Marek Staszewski ostatecznie zdecydował się na wypowiedzenie porozumienia. Na podwyżki w kasie zadłużonej lecznicy zatrudniającej około 700 osób (550 zostało objętych porozumieniem) po prostu nie było pieniędzy. Część najbardziej zawiedzionych pracowników postanowiła dochodzić swoich praw w sądzie pracy. Wpłynęło aż 300 pozwów, z których po ugodach ostało się nieco ponad 100. SP ZOZ pogodził się z pierwszymi wyrokami, które w styczniu i marcu zapadły przed sądem w Kędzierzynie-Koźlu.
- Sąd uznał, że wypowiedzenie porozumienia było skuteczne, co oznaczałoby wypłatę podwyżek w skali czternastu miesięcy. Niestety, postanowienie sądu drugiej instancji jest odmienne. Według sądu nie została zastosowana prawidłowa forma wypowiedzenia, w związku z czym nie było ono ważne – wyjaśnia dyrektor Marek Staszewski.
Szpital zrealizował pierwsze postanowienia sądu. Teraz okazuje się, że będzie musiał zaspokoić kolejne roszczenia.
Jak na razie Sąd Okręgowy w Opolu wydał orzeczenie w przypadku kilku pracowników, należy się jednak spodziewać, że kolejne wyroki będą tożsame. Jednostkowe kwoty oscylują wokół 2 tys. zł, co daje łącznie około 200 tys. zł. Szpital będzie musiał wypłacić je pracownikom, którzy wystąpili do sądu.
Dyrekcja szpitala czeka na uzasadnienie wyroku, w którym zawarta będzie wykładnia orzeczenia. Dopiero na tej podstawie będzie można miarodajnie ocenić, jakie obciążenie spadnie na lecznicę.
- Wstrzymaliśmy wszelkie decyzje rodzące skutki finansowe, jak zakupy sprzętu czy remonty, bo po prostu nie do końca wiemy, na czym dziś stoimy, tym bardziej, że jesteśmy przed kontraktowaniem z NFZ na przyszły rok. Nie wiadomo, jak rozliczone zostaną nadwykonania i niedowykonania. Można powiedzieć, że zawiśliśmy w próżni. Obecnie nasza sytuacja finansowa jest stabilna, jednak obciążenia, które powstaną, mogą ją skomplikować. Taka jest jednak decyzja pracowników – podsumowuje Marek Staszewski.
Trwają rozmowy z przedstawicielami związków zawodowych. Teoretycznie istnieje ryzyko pojawienia się kolejnych pozwów. Dyrektor będzie wypowiadać załodze umowy o pracę w części płacowej, aby nie powstawały kolejne roszczenia.
Reklama
Dyrektor szpitala ma problem. Sąd jednak kazał wypłacić pracownikom zaległe podwyżki
- Grzegorz Stępień
- 13.11.2016 18:27
Data dodania:
13.11.2016 18:27
Napisz komentarz
Komentarze