Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 05:24
Reklama
Reklama
Reklama

Dyrektor szpitala ma problem. Sąd jednak kazał wypłacić pracownikom zaległe podwyżki

Dyrektor szpitala ma problem. Sąd jednak kazał wypłacić pracownikom zaległe podwyżki
Pracownicy Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kędzierzynie-Koźlu nigdy nie zobaczyli obiecanych im kilka lat temu przez ówczesne szefostwo podwyżek wynagrodzeń. Bo też była to obietnica bez pokrycia – broni się obecny dyrektor lecznicy – a na jej realizację nie zagwarantowano pieniędzy. Teraz po raz kolejny będą musiały się one znaleźć. Tak orzekł sąd. Dla szpitala może oznaczać to problemy finansowe.

W 2011 roku Anatol Majcher, ówczesny dyrektor SP ZOZ, zawarł ze związkami zawodowymi działającymi  porozumienie gwarantujące podwyżki wynagrodzeń o 5 procent i o kolejne 5 procent od 1 kwietnia 2013 roku. Trudna sytuacja finansowa spowodowała, że ustalenia najpierw zostały zawieszone, a w czerwcu 2014 roku obecny dyrektor Marek Staszewski  ostatecznie zdecydował się na wypowiedzenie porozumienia. Na podwyżki w kasie zadłużonej lecznicy zatrudniającej około 700 osób (550 zostało objętych porozumieniem) po prostu nie było pieniędzy. Część najbardziej zawiedzionych pracowników postanowiła dochodzić swoich praw w sądzie pracy. Wpłynęło aż 300 pozwów, z których po ugodach  ostało się nieco ponad 100. SP ZOZ pogodził się z pierwszymi wyrokami, które w styczniu i marcu zapadły  przed sądem w Kędzierzynie-Koźlu.

- Sąd uznał, że wypowiedzenie porozumienia było skuteczne, co oznaczałoby wypłatę podwyżek w skali czternastu miesięcy. Niestety, postanowienie sądu drugiej instancji jest odmienne. Według sądu nie została zastosowana prawidłowa forma wypowiedzenia, w związku z czym nie było ono ważne – wyjaśnia dyrektor Marek Staszewski.

Szpital zrealizował pierwsze postanowienia sądu. Teraz okazuje się, że będzie musiał zaspokoić kolejne roszczenia.

Jak na razie Sąd Okręgowy w Opolu wydał orzeczenie w przypadku kilku pracowników, należy się jednak spodziewać, że kolejne wyroki będą tożsame. Jednostkowe kwoty oscylują wokół 2 tys. zł, co daje łącznie około 200 tys. zł. Szpital będzie musiał wypłacić je pracownikom, którzy wystąpili do sądu.

Dyrekcja szpitala czeka na uzasadnienie wyroku, w którym zawarta będzie wykładnia orzeczenia. Dopiero na tej podstawie będzie można miarodajnie ocenić, jakie obciążenie spadnie na lecznicę.

- Wstrzymaliśmy wszelkie decyzje rodzące skutki finansowe, jak zakupy sprzętu czy remonty,  bo po prostu nie do końca wiemy, na czym dziś stoimy, tym bardziej, że jesteśmy przed kontraktowaniem z NFZ na przyszły rok. Nie wiadomo, jak rozliczone zostaną nadwykonania i niedowykonania. Można powiedzieć, że zawiśliśmy w próżni. Obecnie nasza sytuacja finansowa jest stabilna, jednak obciążenia, które powstaną, mogą ją skomplikować. Taka jest jednak decyzja pracowników  – podsumowuje Marek Staszewski.

Trwają rozmowy z przedstawicielami związków zawodowych. Teoretycznie istnieje ryzyko pojawienia się kolejnych pozwów. Dyrektor będzie wypowiadać załodze umowy o pracę  w części płacowej, aby nie powstawały kolejne roszczenia.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

x-men 13.11.2016 20:20
...200 tys? to koszt 100 dyżurów lekarza na dyżurach. brak mi słów dla tego pana. Odejdz człowieku z tego miasta i szpitala. A jak to czytasz to wiedz jedno, będziesz miał kolejne pozwy....

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ