Potworna zbrodnia z Kędzierzynem-Koźlem w tle. W Gliwicach 62-letni mężczyzna zasztyletował 14-letniego wnuka, który stanął w obronie zaatakowanej babci. Wszystko działo się na oczach 9-letniego brata chłopca. Zabity nastolatek pochodził z Kędzierzyna-Koźla. Tu przeżył już mord swojej matki. Pod opiekę dziadków chłopak trafił wraz z o pięć lat młodszym bratem w 2009 roku, po tym, jak ich matka została brutalnie zamordowana przez ojca chłopców.
Do kolejnej tragedii doszło w czwartek, 5 marca, na jednym z osiedli w Gliwicach. 62-letni mężczyzna zaatakował nożem swoją żonę. Na ratunek babci ruszył jej 14-letni wnuk. Chłopak został zaatakowany w amoku przez własnego dziadka, który czterokrotnie dźgnął go w okolice serca.
- O zajściu sąsiadów powiadomił 9-letni brat ofiary, który pobiegł po ratunek. Na pomoc, niestety, było już za późno. Sam sprawca popełnił samobójstwo, wyskakując z okna balkonowego na 4. piętrze. W sprawie wszczęto śledztwo, które pozwoli dokładnie wyjaśnić okoliczności zdarzenia – informuje na obecnym etapie sprawy komenda miejska policji w Gliwicach.
Maks wraz z młodszym bratem Kubą pod opiekę dziadków trafili niespełna sześć lat temu. Obaj przeżyli wcześniej niewyobrażalną traumę. Jesienią 2009 roku opinią publiczną w Kędzierzynie-Koźlu wstrząsnęła makabryczna zbrodnia. 4 października 33-letni ojciec chłopców zaatakował podczas awantury domowej swoją 31-letnią żonę. Dusił ją i okładał tępym narzędziem w okolicach głowy aż kobieta przestała oddychać. Wszystko działo się na oczach 9-letniego wówczas Maksa.
Po zamordowaniu żony, ojciec zabrał chłopca do rodziny w Gliwicach. Tam 33-letniego mężczyznę znaleźli policjanci, których na ślad zbrodni naprowadziła koleżanka zmarłej 31-latki. Kobieta była zaniepokojona tym, że od dłuższego czasu nie mogła dodzwonić się do swojej przyjaciółki. Gdy do mieszkania na osiedlu NDM zajrzeli policjanci, na podłodze znaleźli już tylko zwłoki 31-letniej kobiety.
Potworna zbrodnia odcisnęła piętno na psychice chłopców. Obaj przez swoich nauczycieli i kolegów byli postrzegani jako wyjątkowo spokojne dzieci, znacznie dojrzalsze emocjonalnie od swoich rówieśników. Zarówno Maks, jak i Kuba byli ministrantami w miejscowym kościele. W szkole radzili sobie dobrze. Nie było z nimi żadnych problemów, a do nauczycieli nie docierały też żadne sygnały o możliwych kłopotach w domu chłopców.
Niespełna sześć lat po makabrycznej zbrodni w Kędzierzynie-Koźlu, bohaterski chłopiec zapłacił najwyższą cenę za pomoc babci. 61-letnia kobieta przebywa obecnie w szpitalu. Jej stan jest poważny, ale nie zagrażający życiu. Prawdopodobnie tylko postawie swojego wnuka zawdzięcza to, że żyje. 9-letni Kuba był naocznym świadkiem wydarzeń z 5 marca. Zaraz po zdarzeniu chłopiec trafił pod opiekę psychologa, obecnie przebywa u swojej cioci.
Tragedia w rodzinie. Ojciec zabił mu matkę, teraz chłopak sam zginął z rąk dziadka
- 12.03.2015 08:04
Napisz komentarz
Komentarze