Gdy pierwszy raz usłyszeliśmy o pani Joasi to każdy mówił to samo "kobieta dobre serce". Gdy poznaliśmy ją bliżej zrozumieliśmy dlaczego. Joanna Siwacka na rzecz zwierząt działa już od 25 lat, jest zrzeszona w Towarzystwie Przyjaciół Zwierząt i Opieki Nad Zwierzętami. Każdy, komu nie jest obojętny los zwierząt, zwłaszcza kotów, doskonale wie, że jeśli szuka pomocy dla zagubionego, schorowanego zwierzaka, to u pani Joasi na pewno ją otrzyma. Pani Joasia dokarmia zwierzęta dzięki wsparciu fundacji prozwierzęcej do której przynależy.
- Najwięcej pomagam kotom na terenie zakładów Blachownia, tam było kiedyś ponad 30 kotów. Pomagam też tym na działkach i tym, które są przy blokowisku, mam dla nich specjalne budki i tam je dokarmiam. Trzy lata zajęło mi ogarnianie tych zwierząt. Leczenie, sterylizacja i dokarmianie. Teraz jest siedem stałych kotów. Wyłapuje też małe kocięta, bo one bez naszej pomocy nie przetrwają. Mam klatkę łapkę i nieraz sama butelkami wykarmiam maleństwa i szukam im domu. Zawsze udaje mi się znaleźć im dobrych właścicieli - mówi pani Joanna.
Jak mówi pani Joanna, koty to cudowne zwierzęta, lecz często spychane na margines i bez wsparcia człowieka skazane na głód, choroby i śmierć.
- Nie ma dla nich miejsca w fundacjach, a w schronisku wiadomo też są ograniczenia. Do tego są też dziko żyjące i one nie udomowią się nigdy. Trzeba tym zwierzętom pomagać i pilnować populacji, sterylizacja jest tu bardzo istotna. Gdy zostawimy te zwierzęta bez pomocy, będą się rozmnażać i umierać z chorób i głodu - mówi pani Joanna.
Determinacja mieszkanki miasta w pomaganiu zwierzętom jest ogromna, było wiele sytuacji, że o bezpieczeństwo i zdrowie kota musiała dosłownie walczyć. Dzięki niej wiele kotów znalazło swój dom, a te które nie dały się udomowić, są pod jej czujnym okiem, dba o ich zdrowie i o to by codziennie miały co jeść.
Napisz komentarz
Komentarze