Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 14 maja 2024 16:54
Reklama
Reklama

Sensacja w hali Azoty. Zdziesiątkowana ZAKSA nie sprostała ekipie Norwida Częstochowa. FOTOREPORTAŻ

W spotkaniu czwartej kolejki PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmowała na własnym parkiecie ekipę Norwida Częstochowy. Mecz zakończył się sensacyjną wygraną gości, którzy wykorzystali problemy kadrowe naszej drużyny.
Sensacja w hali Azoty. Zdziesiątkowana ZAKSA nie sprostała ekipie Norwida Częstochowa. FOTOREPORTAŻ

Nasz zespół był zdecydowanym faworytem starcia z częstochowianami, ale przystąpił do meczu w eksperymentalnym zestawieniu. Od początku w ataku grał Daniel Chitigoi, na rozegraniu oglądaliśmy Przemysława Stępnia, a na przyjęciu Krzysztofa Zapłackiego. Mimo roszad kędzierzynianie bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie - przy stanie 8:7 wygrali pięć kolejnych wymian i osiągnęli sześciopunktowe prowadzenie. W końcówce goście nieoczekiwanie odrobili straty i o wygranej decydowała gra na przewagi. Decydujący punkt zdobył blokiem Stępień i gospodarze objęli prowadzenie w meczu.

Od początku drugiej partii to goście wyczuli, że dziś są w stanie nawiązać walkę ze świeżo upieczonym zdobywcą Superpucharu Polski. Częstochowianie grali odważnie w ataku, a nasi zawodnicy mieli problemy ze skutecznością w tym elemencie, a do tego popełnili kilka prostych błędów. Po okresie początkowej przewagi gości w połowie seta gra wyrównała się i ponownie decydowała końcówka. W niej nieoczekiwanie to rywale prezentowali się lepiej i zasłużenie zwyciężyli do 22.

Z przebiegu gry trzecia partia była kopią poprzedniego seta. Mocniej rozpoczęli rywale, następnie do głosu doszła ZAKSA, ale to, co najważniejsze oglądaliśmy w końcowych fragmentach gry. W wyniku nieszczęśliwego upadku urazu doznał Chitigoi i młodego Rumuna na pozycji atakującego zastąpił nominalny środkowy Dmytro Paszycki. ZAKSA prowadził 23:22, ale kolejne trzy punkty padły łupem gości i częstochowianie objęli prowadzenie w spotkaniu.

Obie drużyny toczyły wyrównany bój w kolejnej odsłonie. Samo spotkanie nie stało na wysokim poziomie, a w szeregach obu zespołów dużo było błędów. W końcówce najpierw asa posłał Mateusz Borkowski, a po chwili w aut zaatakował Bartosz Bednorz i goście objęli dwupunktowe prowadzenie, którego nie wypuścili z rąk i sensacja stała się faktem.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ