"Każdy chce długo żyć, ale nikt nie chce być stary" takie zdanie czytamy na okładce kolejnej książki pisarki pochodzącej z Kędzierzyna-Koźla - Małgorzaty Węglarz. "Starzy ludzie nie istnieją" to kolejna pozycja w jej literackim dorobku, która porusza tematy o których nie chcemy mówić a czasami nawet myśleć.
W czasach gdy panuje wszechwładny kult młodości, starzy ludzie spychani są na margines życia. Nie pasują do idealnego wizerunku życia. Część ludzi godzi się z tym i wegetuje przez długie lata, usuwając się w cień, część nie akceptuje swojego numeru PESEL i dla nich starość nie istnieje. Nie chcą starości i wypierają ją ze swojego umysłu. To stan, który postrzegany jest jako negatywny, jako poczekalnia do śmierci, a przecież tylko przez krótki czas jesteśmy młodzi, być może warto zmienić nastawienie do jesieni życia?
Czy starość teraz jest już inną starością niż kiedyś? Tak, bo współcześni dziadkowie coraz częściej realizują swoje pasje, zakochują się i kochają całym sobą, uprawiają sport i chcą żyć pełnią życia. Jak to jest naprawdę z jesienią życia? Czy sami nie robimy sobie i innym krzywdy postrzegając ją w kategoriach poczekalni na śmierć.
To tylko część zagadnień dotyczących starości, które porusza w swojej reportażowej książce Małgorzata Węglarz, pochodząca z Kędzierzyna-Koźla pisarka. Ostatnia jej książka opisująca tajemnice branży pogrzebowej wywołała wiele kontrowersji, najnowsza pozycja "Starzy ludzie nie istnieją" również wzbudza wiele emocji, bo opisuje coś o czym czasami trudno nam nawet mówić. Autorka pokazuje wielowymiarowość procesu starzenia i różne odcienie ostatnich dekad życia. Rozmawia z psychologiem, geriatrą i opiekunem w domu spokojnej starości, a także z założycielką facebookowego portalu AgeFree „Wolni od metryki”.
- Moja książka jest o czymś, co jest bardzo naturalne, a niestety pomijane, czyli o starzeniu się. Chciałam obalić mity i stereotypy o starości. Chciałam pokazać, jak starość wygląda i jak może wyglądać, co na nią wpływa i co możemy zrobić, aby tę starość zmienić. Ciągle żyjemy w kulcie wiecznej młodości. Z góry zakładamy, że wiele chorób starczych pojawia się tylko dlatego, że mamy już swoje lata, na przykład demencja. To bzdura. To nie jest choroba starości, mamy wpływ na rozwój wielu takich chorób, zwykłe rozwiązywanie sudoku, czytanie, uczenie się nowych rzeczy, czyli szeroko pojęta aktywacja mózgu, może zdziałać cuda. Dużo zależy od nas samych - możemy wpłynąć na nasze życie tylko niestety nam się nie chce - mówi Małgorzata Węglarz.
W książce autorka porusza temat sanatoriów i pomaga spojrzeć na wiele krążących na ten temat opinii z nieco innej perspektywy.
- Jest coś o czym dużo się mówi i postrzega negatywnie, czyli sanatoryjne miłości. Przecież właśnie tam starsi ludzie są poza wzrokiem swojej najbliższej rodziny i tam mogą pobyć sobą, przebywać z rówieśnikami i pobawić się bez oceniania. Gdzie indziej mogą wyjechać osoby starsze i trochę poszaleć, żyć inaczej niż na co dzień? - wyjaśnia autorka książki.
Małgorzata Węglarz apeluje do swoich czytelników o nieudziecinnianie starości, i nie robienie z osób starszych "nieszkodliwych dzieci", do których mówi się w określony sposób. Patrząc na starszych ludzi nie dostrzegamy w nich żadnych zagrożeń. Czy słusznie?
- Niestety udziecinniamy starość robiąc krzywdę osobom starszym, ale i nam samym. Mówimy do nich wolniej, choć wcale nie muszą mieć problemu ze słuchem, zwracamy się do nich babciu, dziadku, mimo, że nie jesteśmy spokrewnieni. Nie wiążemy również przemocy z osobami starszymi, uważamy, że jak ktoś jest stary, to jest nieszkodliwy, bezbronny. A przecież oni też mogą być agresywni, przecież mężczyzna, który był całe swoje życie agresywny, na starość nie złagodnieje. Dalej będzie nękał swoich bliskich. Starzy pan, który molestował dzieci, na starość dalej będzie to robił, to się nie zmienia - mówi Małgorzata Węglarz.
W książce przeczytamy również o tym, o czym nie chcemy mówić, gdy w życiu przyszło nam się opiekować złośliwą osobą starszą. Czasami jest to prawdziwy dramat dla opiekuna, bo nie może przecież się nikomu poskarżyć, jak jest traktowany przez staruszkę, staruszka.
- Nie ma też zrozumienia dla osób, które opiekują się starszą złośliwą osobą. Ona nawet nie ma się komu poskarżyć, ponarzekać, bo przecież opiekuje się babcią, musi to znosić. Nikogo nie interesuje, że od zawsze złośliwy senior z biegiem lat staje się dla swoich bliskich prawdziwym katem emocjonalnym. No ale to kontrowersyjny temat i ludzie nie chcą się nawet przyznać do swojej bezradności- dodaje.
- Napisałam tą książkę po to, abyśmy się obudzili, bo starość jest i będzie i ona nie jest końcem życia tylko jego etapem. Są dwa aspekty starości, ten który obserwujemy patrząc na starość naszych rodziców, oraz ten, kiedy sami będziemy się starzeć - podsumowuje pisarka.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze