Senator PiS Grzegorz Peczkis zajrzał wczoraj na obrady rady miasta Kędzierzyna-Koźla, w której zasiadał do czasu wygranych wyborów w październiku. W krótkim wystąpieniu zapewnił, że będzie ambasadorem lokalnych spraw w Warszawie.
Senator zamierzał odwiedzić radnych już na poprzednich obradach, ale nie pozwoliły mu na to obowiązki w parlamencie.
Ostatni raz na sali obrad rady miasta, w której jako radny spędził całą poprzednią kadencję i prawie rok obecnej, pojawił się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Jego wizyta nie była przewidziana w porządku obrad, jednakże przewodniczący rady miasta Andrzej Kopeć poprosił senatora o zabranie głosu, wcześniej w imieniu radnych gratulując mu sukcesu wyborczego, do czego wcześniej nie było okazji. Sam Peczkis usprawiedliwił się, że Senat pracuje obecnie bardzo intensywnie, dużo czasu spędza w Warszawie, i jeśli wcześniej wydawało mu się, że obrady rady miasta trwają długo, teraz zmienił optykę – sesje Senatu potrafią ciągnąć się nawet ponad 20 godzin.
- Jeśli jest potrzeba dotarcia do kogoś na przykład w ministerstwie, oczywiście można skorzystać z usług lokalnego senatora – mówił Grzegorz Peczkis.
Zapewnił, że parlament nie zajmuje się wyłącznie Trybunałem Konstytucyjnym. Z punktu widzenia mieszkańców powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego istotną zmianą prawa niedawno uchwaloną jest zniesienie obowiązku uwzględniania map zagrożenia powodziowego podczas sporządzania planów zagospodarowania przestrzennego. Teraz to od samorządów zależy, gdzie na terenach potencjalnie zagrożonych możliwe będzie stawianie budowli.
- Pracujemy nad wieloma projektami ustaw, wiele z nich jest przyjmowana jednogłośnie, ale czerpiąc wiedzę wyłącznie z telewizji, można takiego wrażenia nie odnieść – zapewniał senator.
Peczkis zaanonsował wczoraj również nowego wojewodę opolskiego Adriana Czubaka, prywatnie mieszkańca Strzelec Opolskich oraz zapowiedział otwarcie biura senatorskiego. Zapewnił, że jeśli tylko będzie mógł, jest do dyspozycji rady miasta i pojawi się na każde zaproszenie.
Łojej sennator nas nawiedził. Łolaboga i zapowiedział, że zaprowadzi każdego do ministra. Jaki on miły i jakiś taki z peerelu bo ma znajomości i załatwi nam coś. Już lepiej jak się zajmował literaturą Rudnickiego.
śmiech na sali
30.12.2015 12:14
Też się jest czym chwalić, "zniesienie obowiązku uwzględniania map zagrożenia powodziowego podczas sporządzania planów zagospodarowania przestrzennego" spowoduje tylko to, że cwaniaki kupujący tanio ziemie na terenach zalewowych, pobudują się i sytuacji powodzi od razu przylezą do gminy po zapomogi czy inną kasę "bo ich zalało a oni się nie ubezpieczyli a im się należy!"
Grzegorz Stępień
Napisz komentarz
Komentarze