Na Ukrainie mają swoich braci, siostry, mamy, ojców, dziadków i przyjaciół. Ukraińcy mieszkający w Kędzierzynie-Koźlu czują się tu bezpiecznie, ale serce rozrywa troska o najbliższych. Czują bezradność, że nic nie mogą zrobić, aby im pomóc. Wojna, w którą nikt nie wierzył, stała się faktem.
Ten poranek zapiszę się w historii na zawsze. W nocy mieszkańcy Ukrainy już nie spali, czekali na to, co się wydarzy, ale tak czarnego scenariusza nikt się nie spodziewał. Wczesnym rankiem pociski rosyjskie spadły na terenie całego kraju, w tym na zachodzie Ukrainy, który to rejon był uważany za bezpieczny.
Atak Rosji na Ukrainę jest ciosem dla wszystkich, którzy wierzyli, że historia daje nam lekcję na przyszłość i do ataku zbrojnego nie dojdzie. Sytuację szczególnie mocno przeżywają mieszkańcy naszego miasta, którzy na Ukrainie pozostawili swoich najbliższych. Jak usłyszeliśmy, to był dla nich naprawdę trudny poranek. Dzwonią do swoich rodzin, przyjaciół i pytają, jak wygląda sytuacja. Ukraińcy mieszkający w naszym mieście są w wielkim rozdarciu, mają poczucie winy, że oni są bezpieczni, a ich bliscy nie. Szarpią się z myślami, czy wrócić i walczyć z najeźdźcą, czy próbować ściągnąć do Polski swoich bliskich.
- Straszne, co tam teraz się dzieje, kolejki w sklepach, nie ma pieniędzy w bankomatach, kolejki na stacjach. Strzały ze strony Rosji uderzają w duże miasta z bazami wojskowymi, obiekty strategiczne, ważne dla przemysłu, gospodarki. Nikt nie wie, jak się zachować i co zrobić, informacje w mediach nie zawsze oddają rzeczywistość - opowiada Katarzyna Ordynska.
- Wszyscy jesteśmy zagubieni, nie wiemy, jak pomóc, co zrobić. Jak jechałam dzisiaj do sklepu po pączki i usłyszałam w radiu, co się dzieje, rozpłakałam się. To był prawdziwy cios, nie wiedziałam już, co dzieje się dookoła mnie, nie potrafiłam na niczym się skupić. Rozdzwoniły się telefony, przyjaciółka ma na Ukrainie syna, koleżanka matkę, chciałam zadzwonić do moich przyjaciół, ale tak bardzo się bałam. To dla nas straszny czas, nie rozumiem, po co ta wojna, czy historia niczego nas nie nauczyła? - dodaje Katarzyna.
Mąż Katarzyny zadzwonił do swojej mamy, aby dowiedzieć się, czy jest bezpieczna. Na szczęście z nią wszystko dobrze, ale pociski spadły niedaleko jej miejsca pracy.
- Póki co wiele osób pracuje normalnie, ale szkoły i przedszkola są zamknięte. Odcinają im ogrzewanie, wodę, prąd w obawie przed wybuchem w wyniku uszkodzenia sieci od pocisków. Mama opowiada, że niemal wszędzie są wybuchy i zniknęła już stacja benzynowa w miejscowości, w której mieszkałem - mówi Dmytro Ordynski.
Mieszkają w Kędzierzynie-Koźlu, ale ich serce jest teraz na wojnie. Martwią się o życie swoich najbliższych
- 24.02.2022 11:06
Napisz komentarz
Komentarze