Po czterech latach samorządowej banicji do rady miasta wrócił Ryszard Masalski. A wraz z nim jego program gospodarczy dla Kędzierzyna-Koźla naszpikowany rozwiązaniami ekonomicznymi, które mają sprawić, że wszystkim będzie żyło się dostatniej. Niektóre wydają się genialne w swojej oczywistości. A może pomysły Masalskiego przyprawiają o palpitację serca każdego, kto ma pojęcie o tym, jak działa samorząd i gospodarka? Oceńcie sami…
Ryszard Masalski chce przekonać do swojego programu pozostałych radnych i prezydent Sabinę Nowosielską. Złożył go już w biurze rady miasta i będzie dążył do tego, aby dokument został przyjęty w formie uchwały. Wtedy stałby się on oficjalną strategią gospodarczą Kędzierzyna-Koźla. Niebawem więc powinny zacząć analizować go komisje branżowe rady miasta i jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, najpóźniej w maju dokument trafi na sesję. Jakie są przekonania ekonomiczne Ryszarda Masalskiego i jego pomysły na gospodarczą rewolucję w Kędzierzynie-Koźlu? Niektóre z nich radny wyłożył podczas niedawnej dyskusji przed przyjęciem budżetu miasta na ten rok.
- Gmina powinna mieć dostęp do dochodów z dywidend spółek, co zapewni jej znaczne dochody. Samorząd powinien tworzyć nowe spółki, na przykład produkcyjne - według logiki, po co kupować, skoro można samemu wytworzyć;
- Co prawda gmina nie ma wpływu na wysokość subwencji oświatowej otrzymywanej z budżetu państwa na utrzymanie swoich szkół, ale nie oznacza to, że nie powinna działać na rzecz wprowadzenia innych zasad przyznawania tych pieniędzy. Chodzi o to, że szkoły, do których uczęszczają dzieci należące do mniejszości narodowych, otrzymują subwencję liczoną według korzystniejszego wskaźnika. Trzeba więc lobbować u najwyższych władz państwowych, aby subwencja była dla wszystkich jednakowa. Kędzierzyn-Koźle dopłaca do utrzymania szkół grubo ponad 20 mln zł rocznie. Jeśli budżet miasta nie będzie musiał ponosić tego wydatku, zyska pieniądze na inwestycje;
- Dopłacanie do oświaty ma sens pod jednym warunkiem: wyedukowani z pomocą gminnych pieniędzy młodzi ludzie będą żyć i pracować w Kędzierzynie-Koźlu, a nie rozjeżdżać się po świecie. W przeciwnym przypadku z ich potencjału korzystają inni, a my tracimy;
- Dlatego trzeba tworzyć nowe i atrakcyjne miejsca pracy;
- Należy roztropnie korzystać z kredytów, a najlepiej je ograniczać, bo jeśli banki odmówią kiedyś finansowania gminy, jej ekonomiczne fundamenty runą;
- Gmina dopłaca do utrzymania swoich mieszkań komunalnych. A to dlatego, że przyznaje je osobom, które nie zamierzają płacić czynszów. Dlatego ludziom ubogim należy oferować tanie lokale socjalne, a tylko zdolnym ponosić opłaty wynajmować mieszkania na czas nieoznaczony. Dzięki temu Miejski Zarząd Budynków Komunalnych będzie samowystarczalny;
- Dotacje z kasy gminnej wędrują także do spółki Miejski Zakład Komunikacyjny, który bez tych pieniędzy byłby na minusie. Miasto przekazuje spółce około 8 mln zł rocznie. Przyczyna? Tylko 35 proc. pasażerów – wylicza Masalski – płaci pełną stawkę za bilet. Reszta korzysta z ulg albo jeździ za darmo. Jednocześnie z usług MZK regularnie korzysta stosunkowo niewielka część mieszkańców. Trzeba więc namówić tych, co jeżdżą autami, aby przesiedli się do autobusów. Powstanie kolejna pula pieniędzy na inwestycje;
- Część równoważąca subwencji ogólnej otrzymywanej przez Kędzierzyn-Koźle wzrasta, co jest dowodem potwierdzającym ekonomiczny upadek miasta, gdyż tego rodzaju dochody otrzymują gminy ubogie. To potwierdza, że należy wdrożyć program gospodarczy. Masalski nie upiera się, że musi być on jego autorstwa.
Jedno jest pewne, radny Ryszard Masalski będzie musiał wykonać wielką pracę, aby przekonać władze miasta do swoich pomysłów. Póki co w toczących się dyskusjach jego program porównywany jest do bardzo ryzykownego lotu w kosmos w nieznanym kierunku bez gwarancji powrotu.
Reklama
Kędzierzyn-Koźle krainą mlekiem i miodem płynącą? Radny Masalski ma sposób
- 05.02.2015 16:27
Napisz komentarz
Komentarze