Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 00:56
Reklama
Reklama
Reklama

Jeśli nie Grupa Azoty dla kędzierzyńskiego zakładu, to co?

Zakłady Azotowe Kędzierzyn od pięciu lat są częścią Grupy Azoty i jednym z najważniejszych filarów tego największego polskiego koncernu chemicznego pod kontrolą Skarbu Państwa. Spółka osiąga dobre wyniki, dużo inwestuje i się rozwija. Tak wcale nie musiało być. Niewiele brakowało, a najważniejszy pracodawca w Kędzierzynie-Koźlu byłby dziś w zupełnie innych rękach.

Artykuł ukazał się w Tygodniku Kędzierzyńsko-Kozielskim Dobra Gazeta - nr 29.

W najnowszej własnościowej historii ZAK jest kilka kamieni milowych – pierwszy to powołanie spółki kapitałowej w miejsce przedsiębiorstwa państwowego, co nastąpiło w 1992 roku i wpisywało się w reformy gospodarcze prowadzone po wcześniejszych przemianach politycznych w Polsce. W 2005 roku przeniesiono 80 proc. akcji firmy do Nafty Polskiej, spółki Skarbu Państwa, której rolą była prywatyzacja i restrukturyzacja państwowego przemysłu chemicznego i paliwowego. Na Zakłady Azotowe w Kędzierzynie-Koźlu, podobnie jak Azoty w Tarnowie, wkrótce zęby zaczęli ostrzyć sobie Niemcy z koncernu Petro Carbo Chem (PCC). Zakłady potrzebowały pieniędzy. Sprzedaż była więc o włos.

Kto pierwszy na giełdzie

Tamten czas był dla spółki trudny. Mocno odczuła ona skutki światowego kryzysu gospodarczego. W 2009 roku groziła jej utrata płynności finansowej. Banki zaczęły odmawiać dalszego kredytowania. Prowadzono wtedy strategiczną dla firmy inwestycję budowy nowej instalacji kwasu azotowego. Zła karta w końcu jednak zaczęła się odwracać. Kolejne negocjacje z PCC zostały ostatecznie zerwane w połowie 2010 roku.

To, jak przebiegał proces integracji ZAK w Grupie Azoty od momentu konsolidacji aż po dzień dzisiejszy, w największej mierze zależało od kilku osób: Jerzego Marciniaka, pięć lat temu prezesa Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach, a później Grupy Azoty i przez pewien czas także spółki w Kędzierzynie, Krzysztofa Jałosińskiego, prezesa ZAK do stycznia 2011 roku, oraz Adama Leszkiewicza, obecnego prezesa. Likwidatorem Nafty Polskiej, gdy ważyła się sprzedaż ZAK i Tarnowa na rzecz PCC, a później w okresie konsolidacji, był Wiesław Skwarko. Przewodniczył także radom nadzorczym zakładów w Tarnowie i później w Kędzierzynie.

Bardzo się cieszę, że doszło do konsolidacji, bo należy przypomnieć, że rozmowy z PCC były już bardzo zaawansowane. W 2006 roku mieliśmy już w zasadzie gotowe umowy. Nie doszło do finalizacji, być może na szczęście – przyznaje dziś Skwarko.

Konsolidacja Kędzierzyna z Tarnowem już wtedy zatem także mogła dojść do skutku. Tyle że pod znakiem PCC.

Później podjęto decyzję o wprowadzeniu obu spółek na giełdę. Tarnowowi udało się to szybciej – już w czerwcu 2008 roku. Mimo kontynuowania prac nad prospektem emisyjnym ZAK ostatecznie spółka nie weszła na giełdę w grudniu 2008, jak wówczas to planowano. W rezultacie to Tarnów, osiągający niższe wyniki finansowe, przejął kontrolny pakiet akcji ZAK, a nie odwrotnie. Taka koncepcja również była.

Zamiast sprzedawać polskie zakłady chemiczne osobno, postanowiono je skonsolidować, co z perspektywy czasu wydaje się najlepszą możliwą decyzją na tamten moment. Dokładanie 20 października 2010 roku nastąpiło przejęcie większościowego pakietu akcji ZAK przez spółkę z Tarnowa. Było to początkiem Grupy Azoty, do której później dołączyły także zakłady w Policach i Puławach oraz mniejsze firmy. Tarnów przejął 52 proc. Kędzierzyna za kwotę 150 mln zł. Rok później akcjonariat Tarnowa w Kędzierzynie wzrósł do 93 proc. O wcześniejszych problemach z płynnością można było wreszcie zapomnieć.

Czas inwestycji

Jak dynamicznie rozwinął się ZAK w ostatnich latach, pokazują rosnące przychody spółki. O ile w 2010 roku kształtowały się one na poziomie ponad 1,7 mld zł, w zeszłym roku było to już ponad 2 mld. Jednakże spadło zatrudnienie – z 1751 do 1597 etatów, ale też nastąpił wzrost średniego wynagrodzenia – z 5027 zł w 2010 roku do 6420 zł w roku ubiegłym. Co bardzo ważne, firma dużo inwestowała. Od 2010 roku do połowy roku 2015 nakłady wyniosły aż 539 mln zł. To pieniądze wydane na remonty i budowę nowych instalacji – m.in. wspomnianej już instalacji kwasu azotowego, a także stacji uzdatniania wody i instalacji do produkcji plastyfikatora nieftalanowego Oxoviflex.

Duże nakłady na inwestycje oznaczają, że spółka się umacnia i rozwija, a to pozwala ze spokojem myśleć o przyszłości. Tym bardziej że kolejne inwestycje są w toku – m.in. budowa nowej elektrociepłowni i modernizacja magazynu nawozów. Obecnie trwają prace nad dokumentem, który będzie określał rozwój spółki aż do roku 2025.

Grupa Azoty ZAK w ciągu pięciu ostatnich lat przeprowadziła też szereg procesów restrukturyzujących: sprzedano spółki zależne, które nie były bezpośrednio związane z produkcją chemiczną. Nowych właścicieli mają spółka transportowa Autozak oraz hotele w Ustce i Kędzierzynie-Koźlu. Uporządkowano także teren samych zakładów poprzez rozbiórki niepotrzebnych budowli i sprzedaż niektórych nieruchomości.

Nawozowa drużyna

Proces konsolidacji kędzierzyńskiej spółki ze spółką w Tarnowie ze zrozumiałym niepokojem zawsze towarzyszącym tak dużym zmianom obserwowali zwykli pracownicy zakładu.

– Nie ukrywam, że gdy wchodziliśmy do Tarnowa, wszyscy pracownicy mieli obawy. Wówczas już od kilku lat pojawiały się różne możliwości wejścia w inne grupy kapitałowe. Sądzę, że dziś znaleźć można naprawdę niewielu pracowników, którzy uważaliby, że konsolidacja z Grupą Azoty nie była korzystna. Coś, co wydawało się pewnym zagrożeniem, przyniosło korzyści i stabilizację – mówi Paweł Polański, pracownik Grupy Azoty ZAK, a jednocześnie przedstawiciel załogi w radzie nadzorczej spółki.

A jak wyglądała konsolidacja po stronie Azotów w Tarnowie? Tu niepokojów z racji pozycji w całym procesie nie było aż tak wiele. Wręcz przeciwnie, mówiło się przyjęciu do rodziny „siostry z Kędzierzyna”.

– Rzeczywiście, tak to traktowaliśmy – przyznaje Andrzej Skolmowski, dziś wiceprezes Grupy Azoty, a pięć lat temu wiceprezes Zakładów Azotowych Tarnów-Mościce. – Myślę, że sposób przejęcia pakietu akcji przebiegł w sposób bardzo naturalny. Spędziliśmy w Kędzierzynie dużo czasu, negocjując umowę społeczną. Od początku dostrzegaliśmy korzyści, które mogą wyniknąć z przejęcia, i doszliśmy do wniosku, że wspólnie możemy zdziałać bardzo dużo. Spółki pasowały do siebie. Szybko rozpoczęliśmy tworzenie wspólnych rozwiązań i czerpanie z efektu synergii. Z różnych stron pojawiały się wtedy opinie o utracie suwerenności, ale tak naprawdę dla ZAK była to jedynie zmiana Nafty Polskiej na Tarnów. A my, jak już mówiłem, nasze uzgodnienia zawsze traktowaliśmy jako działania podejmowane razem. Zaczęliśmy myśleć w kategorii wspólnej drużyny nawozowej – tłumaczy Skolmowski.

Ambicje do kieszeni

Jerzy Marciniak, prezes tarnowskich Azotów w czasie konsolidacji, mówi jednak o pewnym poczuciu wyższości, jaki obie spółki miały względem siebie.

– Kędzierzyn zawsze miał przekonanie, że jest spółką lepszą, z lepszymi wynikami. Z kolei Tarnów uważał, że skoro wpakował połowę pieniędzy, jakie uzyskał z debiutu giełdowego, aby ratować Kędzierzyn, też ma prawo, by być rozgrywającym. A więc ogromnym sukcesem tamtych czasów było to, że udało się dostrzec wspólne korzyści i zwyciężyć – ocenia Jerzy Marciniak.

Z jeszcze innej strony połączeniu mógł przyglądać się Dariusz Bednorz, w 2010 roku świeżo upieczony dyrektor jednostki nawozowej w Kędzierzynie, który po konsolidacji objął tę sferę również w Tarnowie.

– Zarówno w ZAK, jak i w Tarnowie przejęcie budziło wiele emocji, ale trzeba zaznaczyć, że również pozytywnych – wspomina Bednorz. – Tak jak w Kędzierzynie, niepewność objawiała się też w Tarnowie. W końcu przyszedł nowy dyrektor, człowiek z zewnątrz. Udało się jednak to, co planowaliśmy. Dzięki wspólnemu wysiłkowi. Zintegrowaliśmy nawozy i na nowo spozycjonowaliśmy na rynku. Przestaliśmy ze sobą konkurować, tworząc silną konkurencję dla innych. Myślę, że ten czas był bardzo pozytywny – ocenia.

W Grupie Azoty dziś już nikt nie ukrywa, że w okresie konsolidacji pojawiały się także poważne opracowania wskazujące na szkodliwość integracji. Miała ona nie przysłużyć się żadnemu z zakładów, a jako korzystniejszą wskazywano wzajemną konkurencję. Bardzo trudno jest dziś o miarodajną projekcję tego, jak wyglądałaby sytuacja w polskiej chemii, gdyby nie wielka konsolidacja pod znakiem Grupy Azoty. Cieszmy się więc tym, że jest dobrze.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Larry 09.11.2015 13:16
Moje zdanie jest takie że wejście do Grupy Azoty nam dało konkretne korzyści. ZAK się może szybciej rozwijać, są inwestycje, nowe mozliwości

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ