Apelacji, odwołań było ponad dziesięć. Sądowa batalia 133 poszkodowanych w czasie majowej powodzi w 2010 ostatecznie zakończyła się ich wygraną. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznał, że gmina i powiat odpowiadają za szkody.
W 2010 roku Odra zalała znaczne obszary powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego. Samo Koźle ucierpiało w niewielkim stopniu. Jak twierdzą powodzianie, stało się to kosztem mieszkańców mających domy za wałem na ulicy Raciborskiej. Służby kierujące akcją kryzysową podjęły wtedy decyzję o ustawieniu tzw. szandorów w przerwie obwałowania. To spowodowało spiętrzenie wody. W postępowaniu przed kilkoma sądami odpowiadali m.in. ówczesny starosta Józef Gisman i ówczesna wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla Brygida Kolenda-Łabuś. Wykazywali, że wszystkie działania były zgodne z procedurami, a ich wdrożenie uchroniło Koźle przez znacznymi zniszczeniami.
Od 10 lat poszkodowani przez powódź domagali się ustalenia odpowiedzialnych za szkody, które ponieśli. Walka była zawzięta, odwoływano się wiele razy, składano wiele apelacji, ponoszono ogromne koszty postepowania sądowego, aby dla powodzian w końcu zapadł korzystny wyrok. Sprawa przeszła przez wszystkie szczeble procesowe w Polsce: Sąd Okręgowy w Opolu, Sąd Apelacyjny we Wrocławiu oraz Sąd Najwyższy w Warszawie.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, opierając się na wyroku Sądu Najwyższego w Warszawie, uznał roszczenia powodzian. Wyrok nie jest prawomocny.
- Postępowanie wykazało, że zostały popełnione błędy zarówno w czasie powodzi przez władze miasta i powiatu, jak i na etapie projektowania systemu obwałowań również obwodnicy. W tym procesie powodzianie nie domagali się odszkodowań, a jedynie ustalenia solidarnej odpowiedzialności miasta i powiatu za szkody wyrządzone w wyniku tamtej powodzi, której ogromne rozmiary były wynikiem błędów popełnionych przez sztaby powodziowe - mówi Grzegorz Fuławka, przedstawiciel powodzian w Kędzierzynie-Koźlu.
- Co istotne, powodzianie w swym pozwie nie mieli pretensji, że na ulicy Raciborskiej została założona zapora szandorowa odgradzająca przedmieście Koźla od miasta. Mieliśmy natomiast pretensje o to, że w tym samym czasie nie przekopano wału na potoku Golka, wału łączącego szandory z obwodnicą. Takie działanie zapobiegłoby spiętrzeniu wody na naszym terenie. Zrobiono to dopiero koparką w czasie kulminacji powodzi, gdy woda już zalewała Koźle Zachodnie. W tym samym czasie Odra płynęła znacznie niżej niż wynosił poziom wody na zatopionym terenie. Do tego zamiast spuścić wodę z zatopionego terenu do Odry, sztab kryzysowy skierował ciężki sprzęt do podnoszenia poziomu drogi Nr 418 (łączącej Koźle z Reńską Wsią) na ulicy Głubczyckiej. W rezultacie podnoszono poziom wody na już zatopionym terenie i przez takie błędne działanie dodatkowo zalane zostało Koźle Zachodnie - dodaje Grzegorz Fuławka.
Jak podkreśla Grzegorz Fuławka, zakończony proces otwiera drogę do ewentualnych indywidualnych procesów o odszkodowania za poniesione straty przez poszczególnych powodzian. Czy dojdzie do takich procesów?
- Na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć, gdyż to będzie zależało od decyzji indywidualnych poszkodowanych. Trzeba zaznaczyć, że pozwani mają również możliwość apelacji od tego niekorzystnego dla nich wyroku - dodaje.
Brygida Kolenda-Łabuś, ówczesna wiceprezydent miasta, w rozmowie z KK24.pl nie ustosunkowała się do informacji o wydanym wyroku. Chce najpierw zapoznać się z uzasadnieniem. Na ten dokument czekają także samorządy miejski i powiatowy.
Reklama
Po wielu latach powodzianie triumfują w sądzie. W świetle wyroku gmina i powiat popełniły błędy
- KK24
- 13.10.2020 10:14
Napisz komentarz
Komentarze