To miał być krok milowy w gospodarczej historii Kędzierzyna-Koźla. Po latach dewastacji znalazł się inwestor, który zaczął przywracać do życia kozielski port - niegdyś jeden z największych w Europie. Nieoczekiwanie budowa została jednak zablokowana przez PKP z niezrozumiałych do dziś powodów. Według radnego Porozumienia Sławomira Wołkowieckiego w końcu jednak dostanie zielone światło.
Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi jesienią zeszłego Marcin Ociepa z Porozumienia, ówczesny wiceminister przedsiębiorczości i technologii (obecnie w Ministerstwie Obrony Narodowej), w towarzystwie radnego miejskiego Sławomira Wołkowieckiego zapowiadał, że w kolejnych miesiącach sprawa kozielskiego portu zostanie rozwiązana. Z kolei w lutym Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk w wywiadzie radiowym powiedział w odniesieniu do inwestycji w porcie, że jest "dobrej myśli" i "całym sercem za tym, aby ją realizować".
Mamy koniec kwietnia, a wszytko nadal stoi. Inwestor nie ma żadnych sygnałów, by coś miało się zmienić. A przypomnimy - wszystko rozbija się o kilkaset metrów torów, które pozwolą na przyłączenie portu do biegnącej przez Kłodnicę linii kolejowej. PKP nie chce udostępnić ich inwestorowi.
- Sytuacja niestety się nie zmieniła. Mogę powiedzieć jedną rzecz, która jest pewna, inwestor ani spółka nie wycofują się z tej inwestycji, a co za tym idzie, cały czas walczymy. Wykonujemy konkretne ruchy, aby umożliwiono nam dokończenie tej inwestycji w pełnym zakresie - mówi Jarosław Zemło, prezes spółki Kędzierzyn-Koźle Terminale, która realizuje inwestycję w porcie. W czwartek Zemło połączył się z radnymi podczas sesji rady miasta.
Inwestycja została przerwana na etapie budowy terminala produktów płynnych - zrealizowano 40 proc. Powstać ma jeszcze terminal produktów sypkich i terminal kontenerowy. Całość szacowana jest na ponad 300 ml zł. W zeszłym roku prace zostały zawieszone ze względu na brak możliwości porozumienia się z PKP. Problemy z koleją sięgają jednak marca 2018 roku, gdy inwestor otrzymał odmowne pismo.
Obecnie KKT próbuje wymóc ruch ze strony PKP poprzez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta.
- Mamy nadzieję, że UOKiK ustosunkuje się pozytywnie do naszego wniosku i nakaże przyłączenie portu do linii kolejowej. Uważamy, że spółki PKP, uniemożliwiając nam to, postąpiły niezgodnie z prawem - stwierdza Jarosław Zemło. - Nasi klienci, szczególnie zagraniczni, nie mogą zrozumieć, dlaczego inwestycja, która służy gospodarce polskiej, została zablokowana przez Polskę - dodał.
Jeśli decyzja UOKiK nie będzie zgodna z oczekiwaniami inwestora, zamierza on skierować sprawę na szczebel instytucji Unii Europejskiej.
W trakcie sesji po wyjaśnieniach prezesa Jarosława Zemło głos zabrał radny Sławomir Wołkowiecki, który wyraźnie sugerował, że wie więcej odnośnie przyszłych decyzji w sprawie portu.
- Pewien poseł, którego ja reprezentuję (w domyśle Marcin Ociepa - red.) obiecał zająć się tą sprawą i wedle informacji, które rytmicznie otrzymuję, te działania są prowadzone, jednak na pewnym etapie zostały zablokowane przez epidemię i niestety okres ostatecznej odpowiedzi się wydłuży - powiedział Sławomir Wołkowiecki. - Wierzę, że niebawem otrzymamy ostateczną informację co do kształtu rozwiązania tej kwestii, będziemy mieć kompletną jasność i dalsze działania spółki będą pewnikiem mogły ruszyć z kopyta - dodał Wołkowiecki.
Nawet jeśli PKP umożliwi przyłączenie portu, wznowienie budowy potrwa około 2-3 miesięcy. Jak jednak deklaruje Jarosław Zemło, spółka KKT jest nadal zdeterminowana, aby dokończyć inwestycję w pełnym zakresie.
Radny Wołkowiecki sugeruje, że port może zostać odblokowany. Inwestor cały czas czeka
- KK24
- 30.04.2020 12:48
Data dodania:
30.04.2020 12:48
Napisz komentarz
Komentarze