Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 9 października 2024 04:20
Reklama
Reklama

Uratowali krwawiącą kobietę. Dzielni licealiści pokazali, że zawsze należny reagować

Uratowali krwawiącą kobietę. Dzielni licealiści pokazali, że zawsze należny reagować
Troje licealistów z Kędzierzyna-Koźla pomogło starszej kobiecie, która wykrwawiała się w autobusie. Zareagowali bez chwili namysłu, wyprowadzając ją z pojazdu i własnymi rękoma uciskając ranę.

Kiedy 72-letnia pani Marysia, wsiadając do autobusu, uderzyła się swoim balkonikiem, nie sądziła, że będzie dla niej to aż tak niebezpieczne. Zajęła miejsce siedzące i po prostu, nie czując, że dzieje się coś niedobrego, czekała aż dojedzie do swojego przystanku. Jak się okazało, rana kobiety w międzyczasie bardzo krwawiła, jednak staruszka, tego nie zauważyła.

W autobusie jechali również licealiści, Katarzyna Syguda, Mateusz Ruczka i Kamil Cyran. Młodzi ludzie zauważyli plamę krwi i bezzwłocznie zareagowali.

- Po prostu sobie rozmawialiśmy, jadąc tym autobusem, w pewnym momencie, gdy patrzyłem na podłogę, zauważyłem wielką czerwoną plamę. Początkowo nie sądziłem, że to krew, jednak później nie miałem wątpliwości. Chcąc pomóc tej pani, poprosiliśmy, aby wysiadła na najbliższym przystanku. Początkowo nie chciała, ale udało nam się ją namówić - opowiada Mateusz Ruczka.

- Jak wyszliśmy z autobusu, posadziliśmy ją na przystanku, kolega odstawił balkonik. Krew wciąż leciała ciurkiem - dodaje Katarzyna Syguda.

- Koleżanka zadzwoniła na pogotowie, powiedzieli nam, co należy zrobić. Tak więc podnieśliśmy nogę kobiety do góry i ułożyliśmy na ławce. Ściągnęliśmy buta i skarpetkę, zauważaliśmy źródło krwawienia. Uciskaliśmy to miejsce skarpetką. Wysiadła z nami również jakaś pani, która, jak się okazało, miała bandaż w torebce. Uciskaliśmy ranę skarpetką i bandażem. Po około 15 minutach pojawiło się pogotowie, zabrali tę panią, a mi zdezynfekowali pokrwawione dłonie - relacjonuje Mateusz Ruczka.

Pani Marysia nie ukrywa swojej wdzięczności w stosunku do dzielnych młodych ludzi z naszego miasta. Była bardzo zaskoczona ich postawą i za pośrednictwem naszej redakcji chciała ich odnaleźć oraz bardzo podziękować.

- Jestem im bardzo wdzięczna za to, co zrobili. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie zareagowali tak szybko. Byłam pod wrażeniem, że mający około 16-, 17 lat młodzi ludzie zachowali opanowanie i postąpili tak dojrzale. Cieszę się, że to właśnie ich spotkałam tego pechowego dnia, ale mimo wszystko ze szczęśliwym finałem - mówi pani Marysia.

Jak się okazało Kasia, Kamil i Mateusz to również harcerze z VII Szczepu Harcerskiego "Zośka" w Kędzierzynie-Koźlu.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ