Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 19 września 2024 03:12
Reklama
Reklama

Tesco może zniknąć z Koźla. Sieć sklepów w Polsce została wystawiona na sprzedaż

Tesco może zniknąć z Koźla. Sieć sklepów w Polsce została wystawiona na sprzedaż
Jak donosi branżowy portal wiadomoscihandlowe.pl ,właściciel sieci Tesco zamierza wycofać się z polskiego rynku i szuka nabywcy dla około 350 supermarketów i hipermarketów w Polsce. W tym gronie znajduje się hipermarket kompaktowy przy ulicy Głubczyckiej w Kędzierzynie-Koźlu.

Decyzja o wycofaniu się Tesco z Polski ma być podyktowana coraz gorszymi wynikami uzyskiwanymi przez brytyjską sieć na naszym rynku. Według podanych przez portal wiadomoscihandlowe.pl, przewidywana sprzedaż sieci w całym 2019 roku wyniesie 8 miliardów złotych. Rok wcześniej wartość ta była o ponad 1,5 miliarda złotych wyższa.

Pomimo prób zapobiegania niekorzystnym trendom na rynku, spółce nie udało się wyhamować strat notowanych w ostatnich latach. Tylko w 2018 roku straty Tesco sięgnęły 230 milionów złotych. Problemy sieci mają być spowodowane m.in. zmianami przyzwyczajeń konsumentów, którzy coraz chętniej wybierają dyskonty kosztem hipermarketów oraz zakazem handlu w niedzielę.

Brytyjska sieć działa na polskim rynku od lat 90. ubiegłego wieku. Obecnie Tesco w naszym kraju ma blisko 350 super- i hipermarketów. Jednym z nich jest obiekt przy ulicy Głubczyckiej w Koźlu, oddany do użytku ponad 8 lat temu, w którym zatrudnionych jest około 50 osób.

Dziennikarze portalu podają, że transakcja sprzedaży sieci może zostać zrealizowana już w lutym 2020 roku. Zainteresowanie wyrażają zarówno fundusze inwestycyjne, jak i konkurencyjne sieci handlowe. Sieć ma skłaniać się ku sprzedaży swoich sklepów innym sieciom, co pozwoliłoby jej uniknąć kosztownych zwolnień grupowych.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Anka 07.12.2019 03:43
Ten oddział to nie tylko położnictwo. To także leczenie patologii dróg rodnych u starszych kobiet. Przydarzyło mi się zostać pacjentką tego oddziału w ostatnim roku. Przycisnęła mnie "bieda" i nie miałam wyboru. Jedzenie? Kosmiczne nieporozumienie! Co drugi dzień paskudna, tłusta mortadela na śniadanie. Obiady bez smaku, wyglądu, a zapach nawet trudno mi wspomnieć, bo na samo wspomnienie robi mi się niedobrze. Ale nie dlatego, że jedzenie zepsute, tylko pojemniki w których przywozi je firma kateringowa (jakaś z Gliwic) nie zmieniane chyba nigdy, cuchną starzyzną. Więc i posiłki cuchną. Nie wspomnę o bisfenolu uwalniającym się z nich do jedzenia... Mam jakąś wiedzę na temat chemii tworzyw sztucznych. Szkoda gadać! Zjem najprostsze, niewyszukane jedzenie bez wybrzydzania, pod warunkiem, że pachnie jak świeży posiłek... Anonimowej "Karty satysfacji" (rozdawanych do wypełnienia hurtowo) nie wypełniłam i nie oddałam... Nie było czego chwalić. Co powiedzieć o kierownictwie oddziału, które zgadza się na coś takiego? Nazywa się to tchórzostwem! Gdyby nie to, że mąż donosił mi raz dziennie jakiś posiłek, pewnie został by ze mnie cień. No i jest na oddziale lodówka do której można wstawić jakieś mleko, czy twarożek... Dobrowolnie moja noga już tam nigdy nie postanie!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ