O benzenie mówi, a nawet krzyczy się już od dłuższego czasu. Jednak w walce z tym przeciwnikiem zapomniano o innym, przebieglejszym, bardziej niebezpiecznym, jakim są pyły PM2,5 i PM10. Ten rodzaj zagrożenia po części serwujemy sobie sami. Jak się okazuje, wciąż zamiast legalnie pozbywać się śmieci, spalamy je w domowych piecach.
Ostatnie piki benzenu wywołały ogromne poruszenie wśród społeczeństwa Kędzierzyna-Koźla. Zaniepokojeni ludzie wyszli na ulice i solidarnie zaprotestowali, domagając się poprawy jakości powietrza. Jednak poszukiwanie emitenta benzenu może przysłaniać większe zagrożenie, jakim jest pył PM2,5 i pył PM10. Trucicieli, którzy go emitują, w naszym otoczeniu mogą być setki. To po prostu mieszkańcy miasta, nasi najbliżsi sąsiedzi, przyczyniają się do emisji najbardziej rakotwórczych substancji. Najgorsze, że w piecach ląduje nie tylko węgiel, pellet czy drewno, ale też odpady.
Pierwszy nasz wróg to pyły PM2,5. To aerozole atmosferyczne, które składają się z cząsteczek nie większych niż 2,5 mikrometry. Ten pył uznawany jest za najgroźniejszy dla zdrowia człowieka. Wszystko dlatego, że jest bardzo drobny, a w takiej postaci może się przedostać bezpośrednio do krwiobiegu. Może przyczynić się do nasilenia astmy, osłabienia czynności płuc, nowotworu płuc, gardła i krtani, zaburzeń rytmu serca, zapalenia naczyń krwionośnych, miażdżycy, niższej masy urodzeniowej dziecka i problemów z oddychaniem, oraz nasilenia objawów chorób związanych z układem krwionośnym i oddechowym.
Drugi to pył PM10 - mieszanina zawieszonych w powietrzu cząsteczek, których średnica nie przekracza 10 mikrometrów. Jest szkodliwy z uwagi na zawartość metali ciężkich, takich jak benzopireny, furany, dioksyny. Norma średniego, dobowego stężenia tego pyłu wynosi według WHO 50 mikrogramów na metr sześcienny, a roczna 20 mikrogramów na metr sześcienny. Informację o przekroczonych normach ogłasza się, gdy dobowe stężenie PM10 wyniesie 100 mikrogramów na metr sześcienny. Tak więc nawet, gdy powietrze wydaje się być czyste, tak naprawdę może być w nim dużo szkodliwych pyłów, tylko nie wiemy o tym, bo poziom alarmowy nie został przekroczony. Pył zawieszony PM10 negatywnie oddziałuje na układ oddechowy. To właśnie on odpowiada za ataki kaszlu, świszczący oddech, pogorszenie się stanu osób z astmą czy za ostre, gwałtowne zapalenie oskrzeli. Pył ten zwiększa ryzyko zawału serca oraz wystąpienia udaru mózgu. Benzopiren jest również silnie rakotwórczy.
Kto w tym przypadku jest „trucicielem”? Jak się okazuje, my sami. Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami opublikował raport, w którym stwierdza, że w roku 2015 elektrownie wyemitowały 23 tys. ton pyłu PM10 i 14,9 tys. ton pyłu PM2,5. To pięciokrotnie mniej niż domowe piece węglowe, ale mniej więcej tyle samo co samochody. Przyczynia się do tego spalanie węgla, jak również, co często idzie z tym w parze, spalanie śmieci.
Według Instytutu Chemii i Technologii Nieorganicznej Politechniki Krakowskiej, co najmniej w 1/3 pieców domowych spalane są śmieci. Co piąty Polak uważa, że spalanie odpadów jest po prostu ekologiczne. Jak podkreśla Anna Piróg, przedstawicielka Związku Międzygminnego "Czysty Region", palenie śmieci nie jest wcale oszczędnością, zwłaszcza, że płacimy za takie oszczędzanie naszym zdrowiem.
- Średnia kaloryczność śmietnika to 18 MJ (megadżul)/kg, średnia kaloryczność węgla to 28 MJ/kg. W sezonie grzewczym przeciętny człowiek produkuje około 200 kg odpadów, czteroosobowa rodzina 800, z tego otrzymujemy około 400 kilogramów śmieci do spalenia, daje to tyle ciepła, ile 300 kilogramów węgla. W sezonie grzewczym oszczędzamy w ten sposób około 220 złotych. Jest to niewiele. Jednak mieć 220 zł w kieszeni to dla wielu ludzi już coś, ale pamiętajmy o tym, że substancje powstające w wyniku spalania powodują korozję kotła, osadzanie się sadzy, częściej należy czyścić komin. Takie naprawy cenowo dochodzą nawet do kilkunastu tysięcy złotych - tłumaczy Anna Piróg.
- Kolejna sprawa, na którą niestety nie zwracamy uwagi, paląc śmieci, to zdrowie. Złe samopoczucie, bóle głowy, bezsenność, alergie, astma, a nawet nowotwory. Chcemy mieć warzywa na ogrodzie? Nie zdajemy sobie sprawy, co jest w ich składzie, kiedy cały sezon zimowy palimy śmieci. Sałata jest klasycznym przykładem, bo bardzo wchłania metale ciężkie zarówno z powietrza, jak i gleby. Tak więc nie tylko urodzajna gleba, ale i powietrze ma wpływ na to, jakiej jakości warzywa hodujemy w swoich ogródkach. Mając swoją studnię i paląc śmieci też wpływamy na to jaką wodę pijemy. Mam nadzieję, że świadomość społeczna rośnie i już niedługo nikt nie będzie nawet myślał, aby zamiast wyrzucić, spalić – mówi Anna Piróg z Związku Międzygminnego „Czysty Region”.
Jak zaznacza Anna Piróg, ludzie wciąż z przyzwyczajenia palą śmieci, bo tak robił dziadek, a później ojciec. W piecach spalane są meble, buty, stara boazeria, plastikowe opakowania, wszystko to, co mogłoby być oddane do segregacji. Niestety mimo szeroko prowadzonej edukacji, wiele osób wciąż uważa palenie śmieci za ekologiczną postawę.
- Wiele razy prowadząc zajęcia edukacyjne z dziećmi, zwłaszcza na wsiach, pytam, co zrobić z plastikową butelką, słyszę wtedy, że po prostu do pieca - przyznaje Anna Piróg.
Niestety to wciąż walka z wiatrakami. Tak jak problem ze spalaniem węgla jest bardziej złożony i składa się na niego wiele czynników, to jednak w dobie segregacji palenie w piecach odpadów jest niczym nieuzasadnionym postępowaniem. Grozi za to kara do 500 złotych, kontroli naszych palenisk dokonują strażnicy miejscy.
- Ustawa o odpadach jasno mówi, że zabronione jest spalanie odpadów. Palenie złej jakości węglem nie może być karane, ale śmieciami jak najbardziej. Na podstawie art. 379 ustawy o ochronie środowiska każdy strażnik miejski jest upoważniony do kontroli palenisk domowych. Strażnicy są już przeszkoleni z zakresu pobierania próbek. Jeżeli strażnik nabierze wątpliwości, co było spalane, może pobrać próbkę i wysłać do laboratorium. Biegły z zakresu chemii wydaje opinie i stwierdza, czy były tam spalane odpady. Wtedy podejmujemy kolejne kroki. Bywa i tak, że nie jest to potrzebne, bo w momencie, kiedy pojawiamy się na kontroli, ludzie sami przyznają, że spalali śmieci. Wtedy albo wystarczy pouczenie, albo nakładamy mandat od 20 do 500 złotych. Grzywna sądowa wynosi w tym przypadku od 20 złotych do 5 tysięcy złotych - mówi Aleksy Ptaszyński, komendant straży miejskiej w Kędzierzynie-Koźlu.
Jednak dla wielu ludzi nagminnie palących śmieci taki rodzaj kary niewiele zmienia. Trudno przekonać tych, którzy ze względu na pozorne oszczędności spalają co popadnie w swoich piecach, trując nie tylko siebie, ale i wszystkich dookoła.
Reklama
Boimy się benzenu, a zabija nas sąsiad, który pali śmieciami. Takich trucicieli wokół nas są setki
- 13.11.2019 18:42
Napisz komentarz
Komentarze