Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 02:21
Reklama
Reklama
Reklama

Opuścili Ukrainę, aby uciec przed wojną. W naszym mieście znaleźli spokój i bezpieczeństwo

Opuścili Ukrainę, aby uciec przed wojną. W naszym mieście znaleźli spokój i bezpieczeństwo
Przyjechali do naszego miasta, aby zacząć życie od nowa. Bez obawy o jutro, bez lęku o przyszłość swojej córeczki, bez wojny... Chcieli po prostu żyć normalnie. Rodzina państwa Odrynskich opuściła Ukrainę i zamieszkała w Kędzierzynie-Koźlu. Opowiedzieli nam, jak czują się w swoim nowym domu i jak nas postrzegają.

Dmytro pochodzi z Krynyczki, Kateryna z Ordżonikidze, to dwie niewielkie miejscowości na Ukrainie. Poznali się na studiach w mieście Dnipro. Po ślubie pracowali razem w firmie geodezyjnej. Wszystko układało się wzorcowo, do czasów konfliktów, protestów i w efekcie działań zbrojnych na Ukrainie. To zmieniło wszystko, ludzie zaczęli się bać, myślenie skierowało się na zupełnie inne tory. Liczyło się tylko to, aby mieć pieniądze na żywność, bo nigdy nie wiadomo, kiedy jej zabraknie.

- Na jedzenie wydawano ostatni grosz, nikt już nie myślał o formalnościach, dokumentach geodezyjnych i tego typu sprawach. Zaczynały nam się kończyć oszczędności i musieliśmy działać. W przeciwnym razie, nie byłoby nawet co do garnka włożyć - mówi Dmytro.

- Mieszkaliśmy daleko od miejsc konfliktu, dlatego nie odczuwaliśmy tej napiętej atmosfery aż tak dotkliwie, jak ci, którzy mieszkali bliżej. Nie słyszeliśmy strzałów, nie widzieliśmy dymu, jednak cały czas z tyłu głowy była myśl, że niedługo może też nas to dotknąć – dodaje Kateryna.

Dmytro szukał pracy jak najdalej od starć zbrojnych, najlepiej w Polsce. Najpierw pojechał do Gdańska, gdzie sześć miesięcy pracował w stoczni. Niestety musiał wrócić na Ukrainę, bo skończyła się mu wiza.

- Kiedy wróciłem, to było koniec roku 2014. W kwietniu zostałem zaciągnięty do wojska i pracowałem w Wojskowej Komendzie Uzupełnień. Nie mogłem powiedzieć nie, nie mogłem po prostu odmówić, musiałem robić tak, jak każą. Chciałem zrobić uprawnienia kierowcy, aby mieć więcej możliwości znalezienia pracy, wymyśliłem preteksty wyjazdów i robiłem szkolenie na kategorie C+E. Uczyłem się też języka polskiego, bo chciałem wrócić. W Polsce za tłumacza, czyli Ukraińca, który zna dobrze oba języki, płaci się bardzo dużo pieniędzy. Wolałem sam się nauczyć – wspomina Dmytro.

Poszukiwania pracy znalazły swój szczęśliwy finał właśnie w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie zatrudnił się jako kierowca. Po roku pracy do Dmytro dołączyła małżonka z córeczką.

- Kiedy pracowałem w Polsce, bardzo tęskniłem za rodziną. Moja córka miała wówczas rok i siedem miesięcy, nie chciała jeszcze ze mną rozmawiać przez telefon. Natomiast przyjazd na Ukrainę był dla mnie bardzo trudny, w jedną stronę miałem 1500 km. Pozwalałem sobie na wyjazd góra raz w roku - dodaje.

Kędzierzyn-Koźle stał się dla nich domem i bardzo się im tu podoba. Jednak nie ukrywają, że jedyne, co im przeszkadza, to jakość powietrza.

- Kędzierzyn-Koźle bardzo nam pasuje, ale jednak tutejsze powietrze było dla nas bardzo odczuwalne. Pierwsze miesiące kaszlałem okropnie i żadne antybiotyki nie pomagały. Jednak samo życie jest dużo lepsze niż u nas – mówi Dmytro.

- No i macie tak piękne zachody słońca. Moja córka zawsze je rysuje i przynosi mi mówiąc "mamo, narysowałam kolejny piękny zachód słońca" - dodaje Kateryna.

Małżeństwo z Ukrainy przyznaje, że odkąd zamieszkali w Kędzierzynie-Koźlu, nie czuli się dyskryminowani i wiele razy mogli liczyć na pomoc mieszkańców naszego miasta.

- Mieszkańcy są bardzo tolerancyjni, jedni są mili i otwarci, inni podchodzą do nas z dystansem. Jednak nigdy nie miałem nieprzyjemności – mówi Dmytro.

- Jak tylko jestem w jakimś urzędzie i mam problem, zawsze znajdzie się dobra osoba, która chce mi pomóc. Zaprzyjaźniliśmy się z innymi rodzinami, które również mają dzieci. Dzieci łącza ludzi, ułatwiają zawarcie nowych znajomości. Niestety słyszymy czasami negatywne opinie o Ukraińcach. Jednak trzeba podkreślić, że osoby z Ukrainy można podzielić na tych, co chcą tu mieszkać na stałe i tych, co przyjeżdżają tylko do pracy. Ci, co chcą być mieszkańcami Kędzierzyna-Koźla, nie nadużywają alkoholu i nie wystawiają złej opinie naszym rodakom - mówi Kateryna.

- Teraz to właśnie to miasto jest moim domem. Myślę o Ukrainie, bo zostawiłam tam mamę. Jednak mój dom, jest tam, gdzie moja rodzina. Czuje się egoistycznie, że ja jestem tu, a ona sama tam, ale nie miałam innego wyjścia i wiem, że ona też to rozumie. Nie chcę tam wracać, teraz tu jest moje miejsce na świecie – dodaje Kateryna.

Jak zdradziła nam Kateryna, osoby, które emigrowały tu z Ukrainy założyły nawet grupę na Facebooku i dzielą się wspólnie wieloma informacjami, np. gdzie w naszym mieście przyjmuje najlepszy pediatra, gdzie można zrobić ksero, czy smacznie zjeść. Osoby tam zrzeszone zaprzyjaźniają się ze sobą i spotykają się. Grupa liczy już prawie 70 osób.

Kateryna rozpoczęła studia w szkole policealnej i kształci się na technika administracji. Ma nadzieję, że po zdobyciu wykształcenie znajdzie u nas pracę.

- Szukam zatrudnienia od dłuższego czasu, jednak trudno mi znaleźć taką pracę, abym zdążyła do 16 odebrać córeczkę ze szkoły. Niestety jestem tu sama, mąż w pracy. Nie mam nikogo na tyle bliskiego, aby mógł odebrać moją córkę ze szkoły. Jest tu dużo pracy, jeśli ktoś chce, na pewno ją znajdzie. Słyszałam już propozycję, abym szukała niani, ale cała moja wypłata poszłaby na taką opiekę. Nadal jeszcze kuleję z języka polskiego, dlatego ciągle się dokształcam i pracuję nad poprawnością mówienia – podkreśla Kateryna.

Rodzina z Ukrainy jest pod ogromnym wrażeniem naszego miasta. Imponuje im infrastruktura i ciągły rozwój.

- Jestem pod wrażeniem jak w ciągu 3 lat pojawiło się tu tyle ścieżek rowerowych i nowych ulic. Przyglądałem się, jak budowali rondo przy dworcu kolejowym, byłem pod wrażeniem, jak głęboki wykop robili, ile asfaltu kładli. Na Ukrainie nie ma tyle pieniędzy, aby drogi budować tak dobrze, jak robi się to u was. Tutaj widzisz te pieniądze, które odprowadzasz do urzędu skarbowego. Widać pieniądze, które Kędzierzyn-Koźle wkłada w miasto. Pojawia się coraz więcej nowoczesnych placów zabaw, główne ulice prezentują się świetnie. My to wszystko widzimy i doceniamy. Widziałem jak budowano basen, zresztą on wciąż się rozbudowuje. Ludzie narzekają, że kupa w basenie, że bakteria. My w Ukrainie nie mamy takiego problemu, bo najzwyczajniej w świecie nie mamy basenów – mówi Dmytro.

Dmytro i Kareryna podkreślają charakterystyczna cechę mieszkańców naszego miasta, którą jest pesymizm. Według nich za często narzekamy i nie dostrzegamy tego, co dobre.

- Tutaj widzę jak ludzie podchodzą do wielu spraw. Obserwowałem jak niedaleko mnie robili kostkę brukową, ludzie narzekali, że tak długo, że nie tak. Zawsze był powód, by wypowiedzieć się negatywnie, nie usłyszałem jednego dobrego słowa. Wtrąciłem się raz, mówiąc, że przecież są gorsze sytuacje w życiu, po co się na tym skupiać. Ja po tym, co w życiu przeszedłem, co widziałem, co doświadczyłem na własnej skórze, doceniam to, co jest dobre. Niestety tu w Kędzierzynie-Koźlu wyczuwa się ten pesymizm. Ja wiele miejsc zwiedziłem, przyglądałem się jak wygląda życie innych ludzi. Moim zdaniem tutaj nie jest źle – mówi Dmytrow.

Dlatego właśnie rodzina z Ukrainy chce tu zostać, postrzegają nasze miasto jako atrakcyjnie miejsce do życia. To ich nowy dom, który dał wytchnienie od lęku przed skutkami wiecznego konfliktu, codzienności na Ukrainie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ