Świąteczny cud w hali Azoty! ZAKSA wygrała po niezwykle emocjonującym spotkaniu. FOTOREPORTAŻ

3

Gospodarze przegrywali już 1:2 i 14:20 w czwartej partii, ale potrafili wznieść się na wyżyny swoich możliwości i ponownie pokonali ekipę z Warszawy. W rywalizacji do trzech zwycięstw ZAKSA prowadzi 2:0.

Pierwsze spotkanie serii padło łupem naszego zespołu, ale już wczoraj było widać, że rywalizacja z zespołem z Warszawy nie będzie należała do najprostszych. Kędzierzynianie wyglądali na mocno zmęczonych, jednak po pięciosetowej batalii potrafili zwyciężyć. Również w dzisiejszym meczu forma mistrzów Polski była daleka od optymalnej, ale nasz zespół pokazał ogromny charakter i wolę zwycięstwa.

Gospodarze zaczęli w dobrym stylu. Świetnie funkcjonował blok ZAKSY, który w tym sezonie jest jej wielkim atutem i goście nie potrafili rozwinąć skrzydeł. Gracze z Warszawy podkręcili nieco tempo w końcówce, ale stać ich było jedynie na zmniejszenie straty i miejscowi wygrali do 22.

Losy drugiej odsłony rozstrzygnęły się już w pierwszej fazie seta. Przy stanie 5:7 w polu zagrywki pojawił się Jakub Kowalczyk. Doświadczony środkowy posłał aż trzy asy, a do tego na blok nadział się Aleksander Śliwka i goście objęli sześciopunktowe prowadzenie. Gracze z Warszawy ani przez chwilę nie dali mistrzom Polski szansy na skrócenie dystansu i wyrównali stan spotkania (18:25).

Już na starcie kolejnego seta trzykrotnie w ataku nie poradził sobie Bartosz Bednorz i jego miejsce na parkiecie zajął Wojciech Żaliński. Kędzierzynianie w połowie seta zdołali odrobić stratę do rywala i wyrównać (11:11), ale było to tylko chwilowe przebudzenie naszego zespołu. Druga część gry to zdecydowana przewaga gości, w których szeregach skutecznością popisywał się Linus Weber. Gracze ze stolicy zwyciężyli do 17 i objęli prowadzenie w meczu.

Goście popisali się świetnym otwarciem czwartej odsłony. Już na początku na blok Projektu nadziali się Łukasz Kaczmarek i Bartosz Bednorz i przyjezdni wyszli na czteropunktowe prowadzenie. Kędzierzynianie przegrywali już 14:20 i wydawało się, że jest po meczu, ale w końcówce mistrzowie Polski zdobyli siedem oczek z rzędu i doprowadzili do remisu. O losach seta zadecydowała końcówka, w której zimną krew zachowali gospodarze, przedłużając spotkanie (25:23).

Tie-break rozpoczął się po myśli miejscowych. Kędzierzynianie szybko zdołali złapać na blok Webera, a kilka chwil później niemiecki atakujący Projektu przestrzelił i ZAKSA wyszła na trzypunktowe prowadzenie. Goście nie złożyli jednak broni i po chwili był remis (9:9), a z każdą kolejną wymianą temperatura w hali Azoty rosła. Ostanie słowo znów należało do naszych siatkarzy, którzy wygrali 3:2 i w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzą już 2:0.

Teraz nasi gracze będą mieli kilka dni na regenerację. Po dwóch wygranych w hali Azoty rywalizacja przenosi się do Warszawy.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Projekt Warszawa 3:2 (25:22, 18:25, 17:25, 25:23, 15:13). MVP: Aleksander Śliwka.

Fotoreportaż: Michał Natyna

3 KOMENTARZE

  1. Dziś już Kozły lepiej weszły w mecz i wypracowały sobie kilka punktów przewagi od początku seta. Śliwka powinien się w końcu ogarnąć w tym ataku, bo pierwsze trzy akcje i się przebić nie potrafi. Potem jeszcze w antenkę uderzył a później znowu w blok. Po meczach z Trentino zapomniał jak się atakuje. Dobrze, że blokiem nasi punktują, bo kiepsko by było. Znowu Śliwka wywalił piłkę w aut i przewaga zmalała do dwóch punktów. Staszewski gorzej raczej by nie zagrał. A o Huberze to chyba w ogóle zapomnieli, że mają go w składzie. Pierwszy set wygrany ale tylko trzema punktami. Skuteczność Śliwki tragiczna w tym secie. Jedna piłka skończona na osiem. W drugim secie znów zaczynają nasi partaczyć te akcje i trzeba odrabiać straty. Pogubieni są na tym boisku. Nie potrafią piłki przyjąć. Śpi ten trener chyba. Śliwka się zabija kolejny raz o blok a on Bednorza zmienia, który przynajmniej kończy akcje i punktuje. Połowa seta i już sześć punktów straty. Dobrze, że Bednorz wrócił póki ma jeszcze siły grać. Śliwka powinien sam poprosić o zmianę jak trener nie widzi, że mu nie idzie. Robią takie bezsensowne błędy. Najwyższy czas się obudzić i zacząć grać. Nie wiem na co ten trener czeka, bo w ogóle nie pomaga w tym secie. Ma wypoczętego Hubera i w ogóle go nie wpuszcza na parkiet. Nawet na zagrywkę. A Staszewski wchodzi tylko na chwilę zamiast na dłużej za Śliwkę, który nie istnieje. Drugi set w plecy. Jak oni mają odetchnąć trochę jak nie mają sił tylko orają non stop. W trzecim secie jeszcze Bednorz zaczął się mylić i do bazy zjechał. Zmęczenie daje o sobie znać. Widać, że za dużo jest tych meczów w krótkim czasie. Nie ma czasu na regenerację. Zaksa reprezentuje polski klub w LM a nie ma kilku dni czasu na przygotowanie do kluczowych meczów. Jeszcze niech im dołożą grania. A Huber wypoczęty i dalej na ławie. Co wchodził to robił dobre zmiany. Znowu tą zagrywką nas tłuką. Mag trenerki zaczął robić zmiany jak set juź był przegrany i sześć punktów straty. Najgorsza strategia to katować podstawowych zawodników i przegrywać kolejne sety. Gdyby trener miał wydmuszki jak arbuzy a nie jak ziarnka maku, to powinien wpuścić rezerwowych w drugim secie. Jakby go przegrali to wynik by był identyczny a na trzeciego seta by wyszedł znów pierwszą szóstką, która by odpoczęła. A tak ani odpoczynku ani wygranych setów. W trzecim secie słabe otwarcie i znowu łomot. Coraz gorzej to wygląda. Cały set pod kontrolą Warszawy. W czwartym secie nie mają już Kozły siły się przebić. Huber na boisku w końcu. Można było wcześniej zrobić te zmiany. Ciężko będzie wygrać tego seta i mecz. Chyba, że te rezerwy coś powalczą. Pretensje to można mieć przede wszystkim do tych co ustalaja terminy meczów. Zrobili 16 drużyn w lidze nie wiadomo po co a potem widać efekty. Gra się tyle bezsensownych meczów w rundzie zasadniczej a potem nie ma czasu na odpoczynek jak jest potrzebny. Sił na jednego set starczyło. Wczoraj jeszcze jakoś to wymęczyli. Połowa czwartego seta i już pięć punktów straty. Trochę odrobili tych punktów ale zaraz znowu sttacili a do końca seta coraz bliżej. Było już tragicznie ale przy zagrywce Janusza poszła seria punktów dla Zaksy i niespodziewanie wyszliśmy na prowadzenie. Ale zaraz znów błędy i strata punktu. Nerwówka w końcówce ale Wrona nie trafia w boisko i kozły wygrywają cudem tego przegranego seta a było już 21 do 15 dla Warszawy. W Pucharze Polski z Jastrzębiem była podobna sytuacja w dwóch setach ale tam zespół nie słaniał się na nogach. Co to znaczy dać trochę oddechu niektórym. Teraz trzeba wykrzesać resztki sił na 5 seta i spróbować wygrać ten mecz. Żaliński dał dobrą zmianę. Po to jest ta rezerwa żeby z nich korzystać. Zawsze ktoś może zaskoczyć. Dobre otwarcie decydującego seta przez Zaksę. Trzy punkty przewagi przy zmianie stron. Dobrze nie zaczęli grać po przerwie i wszystko roztrwonili. Od błędu Hubera się zaczęło jak wywalił piłkę w aut. Dobrze, że nasz blok był na miejscu w kolejnej akcji i znów minimalna przewaga dla naszych. Walka na styk w końcówce tego meczu. I jest wygrana. Co wydawało się niemożliwe. Przecież ciężko grać jak ktoś się słania na nogach. Dobrze, że Śliwka się trochę ogarnął w trakcie meczu, bo pierwszy i drugi set był tragiczny w jego wykonaniu. Żaliński godnie zastąpił zmęczonego Bednorza a Huber Paszyckiego. Dobra zaliczka przed rewanżem, bo równie dobrze mogli dwa mecze przegrać z powodu zmęczenia. Teraz trochę oddechu powinni złapać, bo kolejny mecz w piątek w Warszawie i powinni się sprężyć i to zakończyć. Byle nie było piątego meczu w Kędzierzynie. To będą mieli tydzień przerwy do półfinałów. Ważne, że jest 2-0.

  2. Brawo chłopaki!!!!🤩 Świderskiemu o*****l za termin meczów,chyba chce zajechać byłych kolegów na rzecz warszawki.Na szczęście przetrwali kryzys i pokazali cwaniaczkom gdzie ich miejsce 😁😆😉

Skomentuj

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj