Kiedy kilkadziesiąt lat temu wybudowano garaże przy ulicy Bolesława Krzywoustego na osiedlu Piastów bez wątpienia coś poszło nie tak. Po każdej ulewie w dachu, na którym jest parking, zbiera się woda. Wiecznie zawilgocone ściany stały się siedliskiem dla ogromnej ilości pleśni i grzybów. Ściany się sypią, a co szczególnie niebezpieczne, wilgoć jest przy licznikach. Nie trudno w tej sytuacji o tragedię.
Problem z garażami przy ulicy Bolesława Krzywoustego trwa nie od dziś, a nawet nie od kilku lat, lecz od dobrych trzydziestu. Jednak po ostatnich gwałtownych ulewach właściciele garaży szczególnie mocno odczuli problemy związane z niedrożnymi odpływami i studzienkami kanalizacyjnymi. Kilka centymetrów wody, dosłownie płynęło jak rzeka, jednak to nie koniec ich problemów. Od kilkudziesięciu lat garaże są zawilgocone, wszystko za sprawą nieprawidłowo wykonanego dachu, który de facto jest parkingiem dla mieszkańców osiedla.
- Pod zrobionym nad garażami chodnikiem jest piasek, z przodu były otwory, które miały odparowywać wodę, jednak ta woda stoi. Studzienki mające za zadanie odprowadzić wodę niestety nie spełniają swojej funkcji. Woda stoi, bo studzienki nie są czyszczone, proszę zobaczyć, tam są kawałki tynku, chwasty. Tu nie ma szans, by woda normalnie zostawała odprowadzana. Od tylu lat walczymy o poprawę tych warunków, jednak wciąż bezskutecznie - mówi Jerzy Dzięcioł, właściciel jednego z garaży.
Jedno rzuca się w oczy nawet komuś, kto nie ma bladego pojęcia o budowlance. To półśrodki w rozwiązywaniu problemu, a raczej nieudolne próby poprawy sytuacji. Łatanie dziur w ścianach, wypełnianie ubytków piankami uszczelniającymi, które i tak nie spełniły swojego zadania, no i perełka, czyli wzmocnienie schodów przy parkingu przy pomocy płyty wiórowej. Płyta w kontakcie z wodą puchnie i odpada, wiec również nie spełnia swojego zadania.
Bogusława Kostarczyk, kierownik administracji na osiedlu Piasty doskonale zna problem, nawet sama w tym miejscu ma swój garaż, jednak niestety nie widzi, póki co innego możliwego rozwiązania, jak tylko doraźnego.
- Niestety, ten problem istnieje od ponad 30 lat. Remont garaży byłby ogromną inwestycją, naprawdę bardzo kosztowną. Wiązałby się zapewne z całkowitym wyburzeniem tego, co jest obecnie i budową nowych. Kosztami trzeba byłoby obciążyć mieszkańców, a tego nie chcemy. Dlatego, póki co, rozwiązujemy problem doraźnie. Niebawem ma się tam pojawić fachowiec, który spróbuje poprawić sytuację - mówi Bogusława Kostarczyk.
Bez wątpienia sprawa jest trudna i wymagająca ogromnych nakładów finansowych. Jednak grzyby i pleśnie w takich ilościach są dla ludzkiego zdrowia bardzo niekorzystne, a stała wilgoć przy licznikach starego typu, mającego metalowe obudowy jest szczególnie niebezpieczna.
Reklama
Pleśń, grzyby, obsypujący się tynk i notoryczne zalania. Budując te garaże fachowcy minęli się ze sztuką budowlaną
- 07.07.2022 16:06
Napisz komentarz
Komentarze