Wytyczne, wytycznymi, a życie życiem, czyli "dystans" w zatłoczonym autobusie

Ruszyło życie szkolne i codzienne podróże komunikacją miejską. Niestety zachowanie zalecanego dystansu, ograniczenie liczby osób w autobusie, okazują się tylko pobożnym życzeniem. Mieszkańcy winą obarczają MZK. Miejski przewoźnik zapewnia, że robi wszystko, co w jego mocy, aby zapewnić bezpieczeństwo pasażerom, ale to zależy w głównej mierze od nich samych.

Podróż komunikacja miejską może być bezpieczna pod warunkiem, że pasażerowie zachowają dystans i mają maseczki na twarzy. Jednak czy w realiach codziennej gonitwy do szkoły, pracy jesteśmy w stanie zapewnić sobie i innym bezpieczeństwo? Jak poinformowali nas czytelnicy, niestety, nie, bo autobusy w godzinach szczytu są po prostu przepełnione.

- Autobus linii numer 5 do Sławięcic był tak zatłoczony, że nie było nawet jak do niego wejść. Zaskoczyło mnie to, ponieważ w świetle tylu obostrzeń taki tłum i to nie wszyscy w maskach. Przecież my rodzicie nawet do szkoły nie weszliśmy z pierwszoklasistą, a w autobusach... po prostu jeden na drugim - napisała do nas czytelniczka.

Jak wyjaśnia Arkadiusz Deierling z Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Kędzierzynie-Koźlu, problem jest trudny do rozwiązania, a MZK niewiele może w tej kwestii zrobić.

- Nie mamy prawnych możliwości, aby cokolwiek w tej sprawie zdziałać. Tabor jest ograniczony, tak samo jak liczba pracowników. Nie możemy też kogoś zatrudnić tylko po to, aby pilnował, ile osób wchodzi do autobusu. W każdym mieście jest ten sam problem. Na czas pandemii nie możemy kupić nowych autobusów i zatrudnić kolejnych kierowców. Zagrożenie epidemiologiczne się skończy i co z tym wszystkim dalej... Robimy wszystko w miarę naszych możliwości - mówi Arkadiusz Deierling.

Małgorzata Cisowska z Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu informuje, że autobusach w naszym mieście policjanci będą prowadzili kontrole. Osoby naruszające normy będą musiały liczyć się z mandatem.